ZAKOPANE. Sąsiedzki spór na Kamieńcu z piekarnią w roli głównej.
Codziennie ok. godz. 17 rozpoczyna się dla mieszkańców kamienicy na Kamieńcu prawdziwa gehenna. Gdy znajdująca się tam piekarnia rozpoczyna swoje wypieki na następny dzień, z jej komina bucha dym a razem z nim lecą ogromne ilości sadzy. Okoliczni mieszkańcy mają już dość takiego życia.
Deszcz sadzy
Jedna z kamienic na Kamieńcu, w której znajdują się prywatne mieszkania a także zakład piekarski, aż huczy od konfliktu między właścicielami piekarni a mieszkańcami. Cała awantura dotyczy wielkiej ilości dymu i sadz, jakie wydobywają się z piekarnianego komina, gdy ta rozpoczyna wypieki na następny dzień.
- Codziennie od godziny 17 jest to samo. Straszny dym oraz sadze lecą wszędzie. Czasami nawet są wielkości groszku - mówi oburzona Agata Wojtecka. - Nasze podwórko jest zaraz pod kominem piekarni. Okna naszych mieszkań też. Wszystko leci nam nie tylko na podwórko. Nawet okien nie możemy otworzyć. A przy tym wielki smród...
Najgorzej jest gdy pada deszcz.
- Wtedy nie czuć tego smrodu, ale z nieba dosłownie pada czarny deszcz sadzy - zaznacza Agata Wojtecka.
- A najgorszej jest zimą. Biały śnieg błyskawicznie robi się czarny. Nic nie można tutaj zrobić. Ani okna otworzyć, ani dzieci wyprowadzić na zewnątrz - narzeka Elżbieta Majchrzak.
Nie chcą zamknięcia
Taka sytuacja trwa już od dłuższego czasu. Sąsiedzi piekarni starali się rozmawiać z właścicielami zakłądu.
- Mieliśmy spokój, gdy piekarnia opalała piecem olejowym. Gdy jakiś czas temu znowu przeszli na węgiel, sytuacja stała się beznadziejna. Rozmawialiśmy wtedy z właścicielami o sadzy w naszych domach i podwórku. Odpowiedzieli nam, żebyśmy sobie sami sprzątali - zaznacza Agata Wojtecka. - Pisaliśmy też do różnych instytucji, ale bez efektu. My nie chcemy zamknięcia firmy, ale rozwiązania naszych problemów.
Według mieszkańców kamienicy, rozwiązaniem problemu nadmiernej ilości sadz byłoby dobudowanie ok. 2 metry komina oraz założenie specjalnych filtrów.
Trudne sąsiedztwo
Właściciele piekarni odpierają zarzuty swoich sąsiadów. Twierdzą, że to po prostu trudne sąsiedztwo.
- Jakoś dziwnym trafem nie przeszkadzamy innym, tylko tym paniom - mówi Maria Hulbój, właścicielka zakładu. - Spełniamy wszelkie wymagane normy. Palimy ekogroszkiem. Komin mamy czyszczony co miesiąc. To po prostu ludzka złośliwość.
Na propozycję założenia filtrów właściciele piekarni odpowiadają, że ich na to nie stać.
- My jesteśmy małą piekarnią. Założenie specjalnych filtrów kosztowałoby nas 200 tys. zł. Tymczasem sam szpital jest nam winien 50 tys. zł - wyjaśnia Maria Hulbój.
Okazuje się jednak, że przez ostatnie trzy miesiące komin rzeczywiście nie był czyszczony. Umowę z kominiarzem piekarnia podpisała dopiero dwa dni temu.
- Gdy teraz komin będzie oczyszczany regularnie, ilość sadz powinna się zmniejszyć. Dym niestety pozostanie - wyjaśnia Czesław Wojtas, kominiarz z wieloletnim stażem, który teraz będzie zajmować się piekarnią.
Jak się okazuje, również samo przejście z ogrzewania olejowego z powrotem na węglowe nie jest zgodne z prawem. Ustawa o ochronie środowiska zabrania bowiem zamiany ekologicznego ogrzewania na nieekologiczne.
Z uwagi na bardzo wysokie koszty oleju opałowego wiele firm tak niestety robi.
Łukasz Bobek