E-mail Hasło
» Załóż konto
» Zapomniałem hasła
Nowiny
 Przegląd prasy i nowin
   Zakopane
   Tatry
   Podhale
   Kultura
   Narty
Felietony
Opowiadania
Multimedia
Gastronomia
Fotoreportaże
Dziennikarze PPWSZ
Kalendarz imprez
Pogoda/kamery
Ogłoszenia
Forum dyskusyjne
Redakcja
 Reklama
Zakopane, Tatry, Podhale
E-mail
Hasło
» Załóż konto
» Zapomniałem hasła
Zakopane
 nawigacja:  Z-ne.pl » Portal Zakopiański

Felietony
Tatrzańska Kapliczka Straceńców
( )

strona: 3/3
1 2 3 


Przypominają się tu wydarzenia, świadczące o ofiarności ludzi spieszących z pomocą ofiarom gór. Czy dla prowadzenia akcji ratunkowej wolno narażać życie ratowników? Kiedy należy przerwać akcję? Kiedy można mieć całkowitą pewność, że nie ma już szans na pomoc? Czy ma sens pakować się pod niemal pewne lawiny, by odnaleźć zwłoki przyjaciela? Takie pytania zadają sobie ustawicznie kierownicy akcji ratunkowych prowadzonych przez TOPR. Po raz pierwszy ten problem zaistniał już w 1910 roku (a więc już w pierwszym roku działania TOPR-u). Klimek Bachleda, "król przewodników tatrzańskich", poniósł śmierć podczas akcji ratowania młodego taternika, Stanisława Szulakiewicza, prowadzonej na Małym Jaworowym Szczycie (Słowacja), w wyjątkowo trudnych warunkach atmosferycznych, w lodowatym wietrze i w strugach marznącego deszczu, gradu i rozpoczynającej się śnieżycy. Kierujący akcją Mariusz Zaruski wydał polecenie odwrotu, gdyż dalsza akcja zagrażała bezpieczeństwu ratowników. 61-letni już wówczas Klimek, słysząc głos rannego, nie zawrócił, poszedł w jego kierunku. Bo jakże nie iść, gdy słyszy się wołanie o pomoc?. Miałby się cofnąć on, znawca Tatr, który tylu już uratował, tylu z gór bezpiecznie sprowadził? Lecz tym razem góry nie były dla Klimka łaskawe.

I wiele lat później, w 1957 roku, jakże podobne wydarzenie, choć nie w Tatrach. Wawrzyniec Żuławski (1916 - 1957) - utalentowany kompozytor i muzykolog, świetny pisarz i publicysta, autor wielu wspomnień i opowiadań tatrzańskich (m.in. "Niebieski krzyż", "Sygnały ze skalnych ścian", "Skalne lato"), wspaniały człowiek, znany taternik, alpinista i ratownik górski. Zginął w Alpach pod lawiną seraków, podejmując kolejną próbę dotarcia do zaginionego Stanisława Grońskiego, który uległ śmiertelnemu wypadkowi na Mont Maudit. "Mojżesz" (Stanisław Groński) był, jak niegdyś Klimek, postacią niemal legendarną, niebezpieczeństwa gór się go nie imały. I jak pół wieku wcześniej nikt nie przypuszczał, że Tatry mogły pokonać Bachledę, tak i w Alpach nikt nie wierzył w śmierć Grońskiego. Czyż można się dziwić Żuławskiemu, że chciał wykorzystać wszelkie sposoby uratowania przyjaciela? Wawa, jak nazywali go koledzy, prowadził niejedną akcję ratunkową w Tatrach, Alpy znał doskonale. Czy mógł się cofnąć, jeżeli istniał choćby cień szansy odnalezienia potrzebującego pomocy? Wspomnijmy jego słowa, wypowiedziane właśnie wtedy, słowa najlepiej chyba charakteryzujące osobowość Wawy -"Nie opuszcza się przyjaciela, nawet jeżeli jest już tylko zmarzniętą bryłą". Za swą ofiarność i oddanie ludziom zapłacił jednak cenę najwyższą.

Spacerując po Zakopanem ulicą Kościeliską dotrzemy na stary cmentarz - "na Pęksowym Brzyzku". Pochowano tam nie tylko znanych taterników i przewodników tatrzańskich, ale także ludzi zasłużonych dla propagowania Tatr oraz twórców polskiej kultury, związanych z Zakopanem. Wśród granitowych głazów, drewnianych kapliczek i krzyży znajdziemy nazwiska Tytusa Chałubińskiego, Jana Krzeptowskiego - Sabały, Stanisława Witkiewicza i Witkacego, Jana Kasprowicza, Kornela Makuszyńskiego i wielu innych sławnych, a z osób wymienionych w powyższym wspomnieniu - Mariusza Zaruskiego (grób symboliczny) i Jana Długosza.

Będąc na Słowacji, nad Popradzkim Plesem, warto zboczyć kilkaset metrów na Cmentarz Symboliczny Ofiar Tatr - na skalnych wantach, pośród smreków i kosówki zamontowano wiele tablic pamiątkowych, poświęconych ludziom gór. Pomysł takiego miejsca powstał, gdy w Tatrach zaczęto upamiętniać miejsca śmiertelnych wypadków. Zdarzeń takich namnożyło się niestety tak wiele, że niebawem całe Tatry zamieniłyby się w jedną wielka kapliczkę. Pomysłodawcy projektu motywowali go tym, że pamięć o zmarłych jest sprawą ważną, ale radość z przeżywania gór ma również niebagatelne znaczenie i dobrze, gdy nie mącą jej na szlaku przykre wspomnienia. Zebrano wówczas już istniejące tablice i przeniesiono je nad Popradzkie Pleso, a kolejne umieszczane były już tam. Na cmentarzu przeważają tablice poświęcone taternikom i alpinistom słowackim i czeskim, ale znalazło się też miejsce dla ofiar II wojny światowej, na przykład - lotników, którzy zginęli nad Tatrami. Z grona Polaków upamiętniono tam słynnych przewodników tatrzańskich, taterników i alpinistów: m.in. Klimka Bachledę, Wiesława Stanisławskiego, Wawrzyńca Żuławskiego i Stanisława Grońskiego.

Patrząc na ich nazwiska, wspomnijmy wszystkich tych, którzy pozostali na zawsze wśród skał i lodów, nigdy nie odnalezieni. Niech jednak pamięć o nich nie przysłoni smutnym cieniem radości wędrówki po Tatrach. Bo góry są po to, by radować, nawet jeśli giną w nich ludzie. Pamiętajmy, że ci, których Tatry zabrały, wyruszali tam przecież powodowani nieokiełznaną pasją przygody i przeżywania wspaniałości gór.

Zakopane – Warszawa, sierpień – październik 2005



strona: 3/3
1 2 3 

«« Powrót do listy wiadomości


 Zapisz w schowku     Drukuj       Zgłoś błąd    22438





Jeżeli znalazłeś/aś błąd, nieaktualną informację lub posiadasz materiały (teksty, zdjęcia, nagrania...), które mogą rozszerzyć zawartość tej strony i możesz je udostępnić - KLIKNIJ TU »»

ZAKOPIAŃSKI PORTAL INTERNETOWY Copyright © MATinternet s.c. - ZAKOPANE 1999-2024