|
Jak to jest, że odczuwając w Tatrach i wokół nich tyle brudu, chamstwa, głupoty, zjawisk ukazujących dobitnie jak nas tam wielu lekcewaząco i opryskliwie traktuje, od tpn poczynając, poprzez innych przygodnych "turystów" a na Goralach kończą itp. - znów nam się chce tam wrócić?
Odpowiedź jest prosta. Kochamy te góry i dużo jesteśmy w stanie dla nich "wycierpieć" psychicznie i finansowo.
Podzielam większość cierpkich uwag zawartych w Pani poście. Kierowanie takich sugestii pod adresem "władz lokalnych" to rzucanie przysłowiowym grochem o ścianę. Akurat tacy jak my turyści nie są kwintesencją tego zjawiska, które najlepiej widać na Krupówkach i drodze do MOka letnią i wypoczynkową porą. To dzięki tej masie /prawie już krytycznej/, okolica żyje w miarę dostatnio.
Żal mi także D. Chochołoskiej, na powrót prywatyzowanej przez właścicieli ze Wspólnoty. Dolna część doliny, w górę od Siwej, to totalna porażka tpn. Grile, ogniska, namioty, dzikie przyzagrodowe parkingi - to obrazy jakie zarejestrowałem w II połowie czerwca. To co było tam kiedyś świeżoodkrywcze ii zachwycało kulturą i ludowością Witkiewicza, Chałubińskiego i pięknoduchów z Młodej Polski, /letnie wioski na polanach z wypasami/, dziś często zatrąca o barbarzyństwo.
Okazuje się, że tak jak wszędzie wokół nas, są na Podhalu równi i równiejsi, którym więcej wolno. Bigosowa nie na darmo walczyła przez lata o tatrzańskie ojcowizny. I tak dobrze, że Tatr znów nie podzielono na parę tysięcy działek, bo tylu by się jeszcze znalazło współwłaścicieli z dziada-pradziada. Kredytu by nam nie starczyło na lokalne opłaty graniczne.
Wyciąg na Kasprowy celowo pracuje latem tylko na pół gwizdka, by nie zadeptać tamtego rejonu i jest to jedna z dobrych decyzji tpn.
Mój sposób na uniknięcie nadmiernego zmęczenia naszymi - polskimi warunkami - częściej jeżdżę w Słowackie, choć stamtąd też daleko do nieba.
Pozdrawiam.
|