3 grudnia sąd w Łodzi rozpatrzy apelację górali. Ponad 240 tys. zł i stałej renty żąda poszkodowana. Wójt Szaflar po wyroku sądu nie zamierza już organizować wyścigów sań.
Za tydzień będzie wiadomo, czy gmina Zakopane, zakopiański oddział Związku Podhalan i rodzina Stanisława Klusia ze Skrzypnego będą musieli zbierać pieniądze, aby zapłacić kilkadziesiąt tysięcy odszkodowania za wypadek w czasie kumoterskiej gońby w Zakopanem w 2006 r. 3 grudnia ma odbyć się rozprawa w Sądzie Apelacyjnym w Łodzi na wniosek pozwanych. Jedno jest pewne - w tym roku wielkiego ścigania po śniegu we wszystkich gminach na pewno nie będzie. Strach przed wypadkami i wysokimi odszkodowaniami paraliżuje organizatorów.
Sąd będzie rozpatrywał apelację od wyroku, jaki zapadł przed Łódzkim Sądem Okręgowym. Małgorzata R, mieszkanka Łodzi, wygrała proces o odszkodowanie za zdrowie, które utraciła po tym, jak w 2006 r. wjechał w nią podczas Kumoterskiej Gońby w Zakopanem koń prowadzony przez Stanisława Klusia. Kobieta doznała wtedy licznych obrażeń ciała, które wymagały długiej hospitalizacji oraz rehabilitacji. Pozew złożyła 19 października 2006.
Sąd zdecydował, że miasto Zakopane, zakopiański oddział Związku Podhalan oraz woźnica Stanisław Kluś mają jej solidarnie wypłacić 180 tysięcy złotych zadośćuczynienia, 44 tys. zaległej renty i ponad 7 tys. odszkodowania. Dodatkowo łodzianka ma otrzymywać co miesiąc 500 złotych renty. Wszystkich dodatkowo obciążono kosztami postępowania - 13 tysięcy złotych.
Jadwiga Kluś, żona pana Stanisława, uważa, że jej mąż nie powinien odpowiadać za wypadek.
- To organizator, czyli Związek Podhalan, nie zabezpieczył odpowiednio imprezy. Tak stwierdziła ekspertyza biegłego sądowego - uważa pani Jadwiga. - Wyrok jaki zapadł w Łodzi to ogromny majątek. To jednak zapłata solidarna. Jak mówi nasz prawnik, oznacza to, że prawnicy tej pani mogą zwrócić się do najbogatszego z pozwanych o odszkodowanie, czyli w naszym przypadku do Urzędu Miasta Zakopane. I urząd to zapłaci, a potem będzie się procesował z nami o te pieniądze. Sprawy w sądzie mogą się więc dla nas nigdy nie zakończyć.
Według burmistrza Zakopanego Janusza Majchra, impreza była ubezpieczona i to ubezpieczyciel powinien zapłacić za ten wypadek.
- Od wyroku, który zapadł w Łodzi, zostały złożone apelacje - mówi Maciej Sochacki, pełnomocnik Stanisława Klusia.
Od samego początku Związek Podhalan twierdził, że wyznaczona trasa wyścigu była maksymalnie bezpieczną trasą jaką w tych warunkach można było zaplanować.
Podczas rozprawy Stanisław Kluś przekonywał, że nie był w stanie zapanować nad spłoszonym koniem. Sąd uznał, że Związek Podhalan nie zabezpieczył trasy należycie, budując chociażby bandy śnieżne lub płotki metalowe, ale również Stanisław Kluś nadmiernie zaufał swoim umiejętnościom i doświadczeniu.
J. Słowik, Ł. Bobek