Firmy reklamują niby-ekologiczne pościele, gdzie oryginalnego runa owczego jest góra 20 procent. Reszta to tworzywa sztuczne.
Podhalańscy hodowcy owiec nie wiedzą, co robić z wartościową od strony ekologicznej wełną owczą. Okazuje się bowiem, że nikt nie chce jej kupić. Na Podhalu ostał się tylko jeden skup – w Nowym Targu – płacący za kilogram wełny jedynie złotówkę. Jego właściciel również narzeka, że coraz trudniej dziś znaleźć nabywcę wśród firm przędzalniczych.
Najbardziej narzekają jednak hodowcy owiec. – Osoba strzygąca owce bierze za swoją robotę 3 złote od sztuki, podczas gdy z tej samej sztuki udaje się uzyskać czasami dwa kilogramy, czyli 2 złote – mówi Józef Pietraszek, hodowca owiec z Krempach. – A i tak czasami trudno sprzedać i tę wełnę. Wiem, że u innych rolników wełna latami zalega na strychach.
Jak tłumaczy Pietraszek, wełna z owiec nie jest w stanie dzisiaj konkurować z wyrobami ze sztucznych tworzyw. Przede wszystkim ze względu na koszty procesu technologicznego. – Jakiś czas temu próbowano z wełny wyrabiać maty izolacyjne – mówi hodowca. – Dziś wykorzystywane są w tym celu przede wszystkim odpadki kuśnierskie. Ale co zrobić? Rolnicy są zmuszeni do sprzedaży, bo za dwa, trzy lata zjedzą ją mole.
Hodowcy owiec z łezką w oku wspominają lata 80., gdy za jesienne postrzyżyny owiec po powrocie z hal niejeden z nich mógł kupić ciągnik. W tamtym okresie wełna była skupowana m.in. do wyrobu dywanów, chodników, materaców. Brali ją też lokalni wytwórcy swetrów i skarpetek. Wełna z Podhala była wykorzystywana także do wyrobu ubrań wojskowych.
Stanisław Fic z Nowego Targu, który od wielu lat skupuje wełnę od podhalańskich rolników, tłumaczy, że ten bardzo zdrowy surowiec, chociaż czasami mało przyjemny w dotyku, jest dziś skutecznie wypierany przez sztuczne tkaniny. Wełna, chociaż bardzo zdrowa, wymaga ogromu pracy, by można było z niej wykonać jakieś produkty. Wymaga prania oraz zastosowania odpowiednich środków, aby nie gnieździły się w niej np. mole. Według Fica nadal nie doceniamy walorów ekologicznych „owczego włosia”. – Ludzie, zamiast wstawać wypoczęci, narzekają, że bolą ich głowy i kręgosłupy – mówi Fic. – Jakby spali dalej tak jak pradziadowie pod pierzynami z pierza i na materacach z wełny, toby nie narzekali. Dziś firmy reklamują niby-ekologiczne pościele, gdzie oryginalnego runa owczego jest góra 20 procent, a reszta to tworzywa sztuczne.
Dla podhalańskich rolników konkurencję stanowią też Rumuni czy Węgrzy. Stąd też z wyrabiania produktów wełnianych rezygnują firmy nie tylko w Polsce, ale również za granicą.
Józef Słowik