Zakopane nie ma jakoś szczęścia do drogowców. Wiele miejskich ulic wymaga natychmiastowego remontu. Tymczasem nawet na tych niedawno przecież modernizowanych bardzo szybko pojawią się kolejne dziury giganty.
Tak jest m.in. z ulicą Chramcówki – główną drogą wjazdową do stolicy Tatr. Mimo że ulica przeszła kilka lat temu generalny remont, obecnie znów przestawia obraz nędzy i rozpaczy.
– Znam tę sprawę jeszcze z czasów, kiedy byłem radnym – mówi wiceburmistrz Wojciech Solik. – Pamiętam, że kilka razy wykonawca poprawiał swoją pracę, ale jak widać bez efektu. W końcu nie było już od kogo wymagać poprawek w ramach gwarancji, bo firma, która robiła remont, przestała istnieć.
Droga rzeczywiście wymaga naprawy. Zresztą, jak mówią władze Zakopanego, to nie jedyny tego typu przypadek. Jakość wykonywanych robót jest po prostu nienajlepsza. Stąd dodatkowe dziury i pieniądze samorządu wyrzucane w błoto.
– Wystarczy spojrzeć na część pracy wykonywanych np. rok temu – potwierdza Solik. – Mam jedną ulicę w Zakopanem po remoncie, której najprawdopodobniej nie odbiorę lub odbiorę warunkowo. Asfalt został po prostu położony niezgodnie ze sztuką budowlaną.
Podobnie jest z remontami bieżącymi. Np. poprawiane studzienki ciągle się zapadają. Ale problem ma też druga stronę.
– Liczba firm, które mogą wykonywać u nas prace drogowe, jest minimalna. Nie ma w czym wybierać – wyjaśnia starosta tatrzański Andrzej Gąsienica Makowski. – To poważny problem. Biorąc pod uwagę nawał prac, jaki nas czeka przed Euro 2012, rokuję, że będzie jeszcze gorzej. Brakuje rąk do pracy.
Przemysław Bolechowski