Nie damy zrobić Pcimia z Poronina!
Mieszkańcy Poronina są zaszokowani propozycją Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Choć generalnie opowiadają się za rozbudową "zakopianki", to kompletnie zaskoczył ich projekt dziesiątków ekranów akustycznych oraz szeroki na trzy i pół metra pas rozdzielający dwa ciągi komunikacyjne. Domagają się też wyższych opłat rekompensujących poniesione straty.
Rozbudowa "zakopianki" jest konieczna ze względu na cel, jakim jest poprawa komunikacyjnej dostępności Zakopanego i okolicznych miejscowości. Na tle gmin odrzucających koncepcję znacznego poszerzania trasy (Szaflary, Biały Dunajec) - Poronin zawsze prezentował podejście kompromisowe. Jednak to, co zaproponowali podczas poniedziałkowego spotkania projektanci trasy, wywołało prawdziwą burzę wśród zainteresowanych.
Spotkanie z mieszkańcami Poronina odbyło się z inicjatywy Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Początkowo dotyczyć miało zasad, trybu i procedur, jakie zastosowane zostaną w sprawie odszkodowań za tereny zajmowane pod planowaną budowę "zakopianki". A dotkniętych przebiegiem poszerzonej trasy może być w Poroninie blisko sto osób. I nie chodzi tu jedynie o wyburzenia, których może być około dwudziestu, a o zajęcie szerszego pasa ziemi niż postulowali mieszkańcy. Wójt Poronina zaproponował, żeby spotkanie z zainteresowanymi odszkodowaniami poszerzyć o informację od projektantów na temat stanu zaawansowania technicznego projektu. Tak też się stało.
- Nie zrobicie Pcimia z Poronina! - denerwowali się mieszkańcy, gdy zobaczyli, co chce im zafundować inwestor. Oliwy do ognia dolała postawa projektantów, którzy stwierdzili, że nie ma już o czym dyskutować, ponieważ prezentowana przez nich wersja to rzecz ostateczna.
W ferworze dyskusji oburzeni mieszkańcy grozili, że skoro nie ma o czym dyskutować, to oni sięgną do form oporu albo po swoje "zbójeckie prawo" do działania. - To co? ZOMO na nas wyślecie, skoro się nie zgodzimy na wasze rozwiązania? Albo nas wyślecie do gazu? - denerwowali się postawą projektantów.
Wójt Poronina Bronisław Stoch zaznacza, że gmina zawsze stała między inwestorem a mieszkańcami. - Zawsze mieliśmy wiedzę, że opiniujemy przebieg trasy, a tu przedstawiono nam te wszystkie ekrany, przejścia i rozwiązania szczegółowe twierdząc, że jest już za późno na dyskusje, że to wersja ostateczna. Przecież zawsze trzeba rozmawiać z zainteresowanymi, a tu prace projektowe zostały tak daleko posunięte - nie kryje zaskoczenia. Dodaje, że obowiązujące od niedawna nowe przepisy o wywłaszczeniach to furtka do przyspieszania prawnych procedur, ale nie powinno się jej wykorzystywać ze strony inwestora do zamknięcia możliwości porozumienia z mieszkańcami, przez których tereny przebiega trasa. - Rozumiem, że przy tych wszystkich problemach inwestor chce już mieć "z głowy" problem "zakopianki" i chce rozpocząć jak najszybciej prace, ale rozmowy o szczegółach powinny się odbyć przed decyzją o lokalizacji drogi.
Mieszkańców poruszyła przede wszystkim liczba ekranów akustycznych, usytuowanie przejazdów i szeroki na trzy i pół metra pas rozgraniczający obie jezdnie. Wcześniej postulowali maksymalne zbliżenie obu ciągów komunikacyjnych i rozgraniczeni ich jedynie metalową barierą. Dodatkowo zwracali uwagę, że rondo przy ul. Tatrzańskiej jest zbyt duże, przeniesie w spokojny do tej pory region miejscowości praktycznie cały ruch z węzła tatrzańskiego. A to przez fakt zaproponowanej organizacji ruchu, która sprawi, że zjeżdżający z estakady węzła tatrzańskiego będą musieli pokonać dwukrotnie dłuższą drogę, wjeżdżając do centrum wsi.
Dlatego zdaniem samorządu należy w przynajmniej kilku miejscach zrewidować projekt przebiegu nowej trasy przez Poronin. - Pcim jest złym punktem odniesienia, ale gdybym nie był wójtem, a tylko mieszkańcem, też nie zgadzałbym się na tak przygotowany projekt. Bowiem Pcim jest punktem na trasie przelotowej, a Poronin, jak inne miejscowości Podhala - punktami docelowymi dla wielu podróżnych - stwierdza Bronisław Stoch. Mieszkańcy podkreślają też, że ekrany "á la Pcim" są nie tylko brzydkie, ale potęgują zagrożenia.
Pomimo prawdziwej burzy, jaką wywołała prezentacja projektu nowej "zakopianki", lokalne władze mają nadzieję na porozumienie.
- Jeśli obie strony chcą rozmawiać, to dojdziemy do kompromisu. Trzeba się wnikliwie pochylić nad tymi osobami, których dotyka przebieg "zakopianki". Część z nich straci przecież domy, część działki - apeluje wójt Bronisław Stoch, zapowiadając zorganizowanie jak najszybciej kolejnego spotkania z przedstawicielami inwestora. Może tym razem zjawi się ktoś z decydentów, kto będzie w stanie zadeklarować, czy zaprezentowany w poniedziałek projekt ma być faktycznie przyjęty bez dyskusji, czy można będzie poczynić w nim pewne zmiany. (RAV)