Patologia zatacza szerokie kręgi.
Uwiązany do drzewa pies najpierw dostaje mocny cios w nozdrza. To go ogłusza. Wtedy w ruch idzie siekiera. Taka śmierć spotkała dwa bernardyny w Starem Bystrem. Podczas czwartkowej akcji policjanci z komisariatu w Czarnym Dunajcu, wraz z inspektorami Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, weszli do kilku miejscowych posesji. W jednej z nich psim ubojem trudnią się z dziada pradziada. Z czworonogów robią smalec.
Niewielki słoiczek o pojemności 0,2 litra kosztuje 25 złotych. A błąkających się luzem po podhalańskich ścieżkach psów nie brakuje. Nic dziwnego, że w wielu gospodarstwach wciąż kwitnie nielegalny proceder, za który grozi kara pozbawienia wolności do lat dwóch. - Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami w ostatnim okresie odbierało bardzo dużo sygnałów, że na terenie wsi wokół Nowego Targu i Zakopanego wielu gospodarzy handluje psim smalcem. Już wcześniej zatrzymano na gorącym uczynku producenta z Cichego. A bieżące sygnały dotyczą m.in. Jordanowa, Raby i Starego Bystrego - poinformował nas inspektor Rafał Feldman. Już pobieżne rozeznanie wykazało, że w Starem Bystrem faktycznie wiele osób trudni się tym nielegalnym procederem.
W czwartek inspektorzy KTOZ wraz z policją ujawnili, że w jednym z gospodarstw w Starym Bystrem w złych warunkach przebywało siedem psów, które nie miały szczepień. Najprawdopodobniej były to niedoszłe ofiary psiej ubojni, bowiem w gospodarstwie trzymano kilkanaście słoików z psim smalcem na handel. - Akcja była bardzo trudna do przeprowadzenia, ponieważ nasz samochód rzuca się w oczy - wyjaśnia inspektor KTOZ Rafał Feldman.
Krakowscy inspektorzy poruszają się podarowanym przez RMF żółtym wozem firmowym. Rafał Feldman, podając się za schorowanego próbował nabyć w jednym ze wskazanych gospodarstw leczniczy specyfik w postaci psiego smalcu. Jednak mężczyzna bezradnie przyznał, że w tej chwili nie ma chodliwego towaru. Wskazał za to posesję nieopodal, w której lek można dostać. - W trakcie naszej rozmowy przyjechała córka gospodarza, która widziała nasz wóz. Wciągnęła ojca do domu i ucięła całą rozmowę. Natychmiast udaliśmy się jednak do wskazanego domu - podkreślają w KTOZ.
Tutaj Rafał Feldman przedstawił towarzyszącą mu inspektorkę jako córkę i poprosił o słoik psiego smalcu. Gospodarze stwierdzili, że w tej chwili mają tylko jeden słoik, dla siebie, ale naprzeciw mieszka ich sąsiad, który wytwarza lekarstwo. Tym zajęciem trudnił się wcześniej jego ojciec, a teraz on prowadzi psią ubojnię. Zachwalali towar, jako czysty, bez domieszek wieprzowego smalcu. - Sami przynieśli mi od sąsiada psi specyfik. Udałem się na miejsce i powiedziałem, że chcę kupić więcej, na zapas, ale nie wiem, czy mi wystarczy pieniędzy, bo dziesięć słoików to 250 złotych - mówi inspektor. W tym czasie miejscowi obserwowali zaparkowany dużo dalej pojazd w barwach RMF.
Gdy prowadzący akcję inspektorzy pojechali po policyjną pomoc na komendę w Czarnym Dunajcu, ktoś ostrzegł właściciela psiej ubojni. Inspektorzy wrócili na miejsce z dwoma ekipami policji (w tym jedna grupa po cywilnemu). - Gdy weszliśmy do ubojni, uprzedzony wcześniej gospodarz zaczął się wykręcać. Twierdził, że nie ma żadnego smalcu, że ktoś z Nowego Targu kupił wszystko. Jednak policjanci przekonani, że istnieje bardzo poważne podejrzenie o popełnieniu przestępstwa, w wyniku pobieżnego przeszukania odkryli dziewięć słoików z psim tłuszczem. Rozpoczęliśmy żmudne przesłuchanie - opisuje sytuację jeden z uczestników.
Początkowo mężczyzna twierdził, że smalec nie jest psi, że wytopił go sobie z wieprzowych resztek w miejscowej ubojni. Rozmowy trwały godzinę. W końcu przyznał się, że specyfik pochodzi z dwóch bernardynów. Opisał ze szczegółami, jak je zabił i gdzie wyrzucił zwłoki. Inspektorzy wraz z policją udali się do lasu. Tu na dzikim wysypisku za rzeką znaleziono psie szczątki. Pół kilometra dalej miały być zakopane pozostałe truchła. Jednak we wskazanym miejscu były już tylko cztery dziury, z których lisy wykopały psie szczątki.
- To patologia na szeroką skalę. Proceder przechodzi ludzkie pojęcie. Na wsi zabicie psa dla uzyskania smalcu traktuje się jako coś normalnego. Tymczasem z mojego dwudziestoletniego doświadczenia wynika, że metody zabijania psów stosowane na wsiach przysparzają bólu i cierpienia czworonogom. Dlatego będziemy wnioskować o surowy wyrok więzienia i grzywny dla sprawcy - sumuje Rafał Feldman.
(RAV)