Policja nie chce dorożek i koni na deptaku. Burmistrz daje fiakrom czas do końca marca.
Fiakrzy w Zakopanem już żartują, że teraz, by stać na postoju na Krupówkach, koń musi być po terapii, a woźnica po... siłowni! Inaczej - postój albo zostanie zlikwidowany, albo przeniesiony w inne miejsce - zapowiada Janusz Majcher, burmistrz Zakopanego.
W czwartek wieczorem doszło do spotkania fiakrów z władzami Zakopanego i Związkiem Podhalan w sprawie postoju i przejazdu góralskich dorożek po Krupówkach.
Zakopiańska policja - mimo argumentów woźniców, że w ciągu 100 lat stania na deptaku doszło do trzech wypadków i to bez groźnych następstw - zdania nie zmieniła. Komenda uważa, że konie w tak zatłoczonym miejscu zagrażają bezpieczeństwu przechodniów i burmistrz powinien podjąć decyzje o likwidacji postoju.
Policja proponuje miejsce przy kościele św. Rodziny, Dworcu Tatrzańskim lub przy oczku wodnym.
- Nie podjąłem jeszcze żadnej decyzji w tej sprawie, ale naprawdę chciałbym zostawić postój na dolnych Krupówkach - zaznacza burmistrz Majcher. - Dorożki są tak wtopione w pejzaż Zakopanego, że trudno zdecydować o ich usunięciu stamtąd. Poza tym to jest tradycja, już ponad 100-letnia!
Burmistrz czeka z decyzją likwidacji postoju do końca marca. I stawia fiakrom oraz nadzorującemu ich zakopiańskiemu oddziałowi Związku Podhalan warunki.
Przede wszystkim regulamin fiakierski, który opracował Związek Podhalan w ubiegłym roku, ma być przestrzegany - woźnica powinien być ubezpieczony, powóz ma być dobrze oznakowany i oświetlony, a koń musi nadawać się do przebywania w tłumie, na ulicy, gdzie narażony jest na hałas, krzyki, samochody.
- Nie wszystkie konie nadają się do tego - podkreśla Majcher. - Taki koń nie może być narowisty, musi być przyzwyczajony do ludzi, spokojny. Związek Podhalan ma wyegzekwować od fiakrów, by ich konie były odpowiednie!
Niestety, nie tylko konie poddane zostaną weryfikacji, ale i sami woźnice.
- Wozak musi być sprawny fizycznie. Niestety, 80-latek nie poradzi sobie w sytuacji, gdy koń poniesie, nie zdoła powstrzymać spłoszonego zwierzęcia - tłumaczył zasadność takiego wymogu wiceburmistrz Wojciech Solik.
Władze miasta rozważają też możliwość skrócenia przejazdu Krupówkami. Zamiast deptakiem dorożki skręcałyby z niego już przy Dworcu Tatrzańskim, stamtąd po prywatnych gruntach jechałyby na ul. Ogrodową i na Strążyską.
Dyskutowana była na spotkaniu także kwestia banderii konnych, które przechodzą ulicami miasta przy okazji świąt narodowych i kościelnych. Te będą mogły być organizowane, ale pod warunkiem - jak zaznacza Solik - że konie będą odgrodzone od przechodniów płotkami lub linami odgradzającymi. Fiakrzy na to wszystko tylko kiwają głowami. Zgadzają się na wszystko, ale czy to pozwoli uniknąć w przyszłości wypadku A co z przechodniami, którzy sami pchają się pod kopyta?
Halina Kraczyńska
Wypadki na Krupówkach
Do ostatniego zdarzenia na zakopiańskim deptaku doszło w styczniu tego roku. Na dorożkę nagle najechało cofające auto, co spłoszyło konia. Woźnica nie zdołał go utrzymać i ten pogalopował w tłum. Potrącił saniami 16-latka, ale na szczęście chłopakowi nic groźnego się nie stało. Po opatrzeniu ręki wyszedł ze szpitala.
O wiele tragiczniej wyglądał wypadek z ubiegłego roku, gdy dziecko znalazło się nagle między koniem a płozami sań. Ale i tu nic się strasznego dziecku nie stało. Zdołało ono o własnych siłach wyjść spod sań.