Istnieje wiele niebezpiecznych zawodów. Jak się okazuje, w Zakopanem do jednych z nich należy posada... parkingowego. Wczoraj na ulicy Witkiewicza młody parkingowy został pobity przez klienta, który nie chciał zapłacić. Bandyta złamał mu nos. Szybka reakcja kolegów pobitego oraz policji doprowadziła do zatrzymania osiłka. Okazał się nim... zakopiańczyk.
Do niczym nie sprowokowanego napadu na pracownika parkingu doszło wczoraj koło południa.
W biały dzień mieszkaniec Zakopanego pobił na oczach przechodniów parkingowego. Doszło do tego, gdy przyszło mu zapłacić za postój przy ulicy Witkiewicza.
- To było wtedy, gdy mieliśmy się zmienić - mówi kolega z pracy poszkodowanego, Zdzisław Gawlak. - Widziałem jak klient ucieka. Nie namyślałem się wiele i pognałem za nim!
Napastnik nie był sam. Towarzyszyła mu kobieta. Świadkowie relacjonują, że to nie był pierwszy wybryk przestępcy.
- Dzwoniła do niego - mówi pan Zdzisław. - Krzyczała, że już wczoraj narozrabiał i teraz znowu sie popisuje. Że ma dosyć.
- Gdy doszło do bójki, na chodnik polała sie krew - mówi jeden ze świadków. - Pewnie miał jakiś kastet na ręce czy coś.
Na miejscu pobicia szybko zjawili się policjanci. Tymczasem panu Zdzisławowi udało się dopaść zbiega. Przekazał go w ręce stróżów prawa. Towarzysząca mu kobieta po prostu odjechała. Pobitego parkingowego zabrała karetka.
- Sprawca został zatrzymany - powiedział nam rzecznik zakopiańskiej policji, nadkom. Kazimierz Pietruch. - Po przesłuchaniu wypuściliśmy go. Jeśli biegły uzna obrażenia ofiary za ciężkie, zostaną mu postawione zarzuty. Jeśli nie, parkingowemu pozostaje złożenie pozwu prywatnie.
Łukasz Razowski