Z Wojciechem Szatkowskim z Muzeum Tatrzańskiego rozmawia Przemysław Bolechowski.
30 października w Zakopanem na nowym cmentarzu odsłonięto nowy obelisk na grobie Józefa Oppenheima, wieloletniego naczelnika TOPR.
Józefa Oppenheim to postać bardzo związana z TOPR, który w tym roku świętuje stulecie powstania. Dlatego razem z Janem Krzysztofem zdecydowaliśmy, że trzeba nagrobek tej ważnej osoby dla pogotowia górskiego odnowić i to na lata. Stąd i dzięki uprzejmości TPN granitowa skała, z której powstał nagrobek według projektu pani Reginy Mrowcy.
Na temat Józefa Oppenheima sporo również się w tym roku pisało. Część publikacji wzbudzała ogromne emocje i polemiki.
Zapewne chodzi o artykuł, który ukazał się w maju w jednej z ogólnopolskich gazet. Niestety, spoczął na mnie przykry obowiązek korekty informacji, które w tym artykule się pojawiły. Łącznie wytknąłem ponad dwadzieścia błędów merytorycznych - nie można wyrywkowo zajmować się historią, a sam przyznaję od wielu lat interesuję się tą ciekawą postacią.
Czasem mam wrażenie, że postać o której mówimy, w Zakopanem jest nieco zapomniana.
Postać Józefa Oppenheima na pewno zasługuje na przypomnienie, jak i na to aby znaleźć się na takim panteonie zakopiańskim jak na przykład Mieczysław Karłowicz. Przez dwadzieścia pięć lat był przecież naczelnikiem TOPR. Nikt nie przebił go pod tym względem. Uczestniczył w ponad siedemdziesięciu wyprawach ratunkowych, wprowadził dyżury ratowników na Kasprowym Wierchu i na Gubałówce.
Czy po latach udało się ostatecznie ustalić okoliczności śmierci Oppenheima, jak i to dlaczego został zabity?
Do dziś jest tu bardzo wiele znaków zapytania i niejasności. Ot, choćby data jego śmierci różnie jest podawana w różnych źródłach. Autorzy książki „W stronę Pysznej" podają, że został zabity 29 stycznia 1946 roku, z kolei „Encyklopedia Tatrzańska", że dzień wcześniej. Osobiście składam się ku pierwszej dacie.
Można mówić już o dokładnych motywach działania ludzi, którzy zabili Józefa Oppenheima?
Tego do dziś nie wyjaśniono. Dwóch sprawców zabójstwa osądzono. Kolejny zginał w pożarze willi Śmiechówka podczas oblężenia przez oddziały KBW. Nie wiadomo też do końca jakie motywy kierowały zabójcami. Witold Paryski, z którym rozmawiałem kilkakrotnie na ten temat, twierdził, że był to mord rabunkowy. Ale przecież z domu, gdzie doszło do morderstwa, niewiele zginęło. Oczywiście może być tak, że sprawcy po prostu spłoszyli się i uciekli. Być może odpowiedź na te pytania znajduje się w archiwach Instytutu Pamięci Narodowej choć i tu żadnej pewności nie mamy.