W czasie świąt Bożego Narodzenia piękne, wierszowane życzenia składa się pod Tatrami nie podczas wieczerzy wigilijnej, ale w trakcie tzw. podłazów po pasterce.
– Przy wieczerzy, jak się cała rodzina zejdzie, to se życzymy jak syićka w Polsce – tłumaczy Jan Karpiel Bułecka. Czego najbardziej?
– Przede wszystkim zdrowia, a jak się wie, że ktoś ma coś namyślane od Nowo Narodzonego, to też się tego życzy. Ale takie główne życzenia składamy sobie na podłazach po pasterce. Podłazy to wzajemne odwiedziny rodzin góralskich. I tak się dzieje zgodnie z tradycją, że sąsiad odwiedza sąsiada, a kawalerowie te rodziny, w których są upatrzone młode dziewki na wydaniu. Ale nie tylko, bo i stateczni gazdowie odwiedzają zamężne gaździny, kiedy ich mężowie są przy... innych statecznych gaździnach.
– Do rana daleko, to idzie się posiedzieć, pośmiać i właśnie wtedy składa się te wierszowane życzenia – mówi Jan Karpiel Bułecka.
– I jak się włazi do izby to mówi się „Na szczęście, na zdrowie, na to Boże Narodzenie, co by się wom darzyło, mnożyło syićko boskie stworzenie. Co byście mieli telo wołków, ile w płocie kołków, telo cieliczek, ile w lesie jedliczek, w każdym kątku po dzieciątku, na pościeli troje, ino co byście nie powiedzieli, że ta które moje – opowiada Karpiel Bułecka.
Wersji tych życzeń jest bardzo wiele, a to jak się je składa zależy od wygadania, czy – mówiąc po pańsku – od inwencji składającego je podłaźnika. Zdarzają się tacy górale, którzy improwizują i potrafią ułożyć życzenia w zależności od okoliczności. No i podłaźnicy, dla powodzenia domowników i szczęścia na kolejny rok, sypią na prawo i lewo owsem. Podobnie jest zresztą i z kolędami, a tych prawdziwych, góralskich jest niewiele. Kolęda „Oj maluśki” tak naprawdę powstała zapewne gdzieś na Żywiecczyźnie, a na Podhalu znana nie była. Z Tatr pochodzi natomiast przypominana niedawno pastorałka „Przy hornej dolinie”.
– Najczęściej śpiewa się u nas kolędy z zabarwieniem góralskim – potwierdza Karpiel Bułecka. Powoli zyskują też na popularności przedstawienia kolędnicze i tzw. pastorałki.
Przemysław Bolechowski