Pensjonat na Pardałówce nie będzie rozebrany. To największa samowola na Podhalu.
Pięciopiętrowy pensjonat na zakopiańskiej Pardałówce został wybudowany nielegalnie. Mimo to nie zostanie rozebrany, jak orzekł powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Zakopanem. Naczelny Sąd Administracyjny nakazał PINB sprawdzić, czy nie da się go zalegalizować. - Teraz musimy prosić właściciela o to, by zechciał wystąpić o decyzję o warunkach zabudowy - mówi Jan Kęsek, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Zakopanem.
Roboty budowlane przy 5-kondygnacyjnym pensjonacie zaczęły się w kwietniu 2004 r. Obecnie obiekt reklamuje się w internecie i przyjmuje gości. Nikomu z wypoczywających tu turystów nawet przez myśl by nie przeszło, że dom jest od początku do końca wybudowany nielegalnie.
- Właściciel nawet nie próbował starać się o warunki zabudowy czy pozwolenie na budowę - podkreśla inspektor Kęsek.
Właściciel domu, Józef G. M. z Zakopanego przyznaje - co podkreśla sąd w uzasadnieniu do swego wyroku - że postawił dom bez wymaganego pozwolenia na budowę. Nadzór w Zakopanem po oględzinach na miejscu nakazał rozbiórkę budynku. Józef G. M. odwołał się od tej decyzji, jednak Małopolski Inspektorat Nadzoru Budowlanego przychylił się do stanowiska PINB w Zakopanem. Skarga inwestora trafiła do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, a ten oddalił ją, uzasadniając, że prawo budowlane w sposób jednoznaczny przewiduje rozbiórkę, jeżeli obiekt został wybudowany bez pozwolenia.
- Inwestor od wyroku WSA złożył skargę kasacyjną do NSA, wnosząc o uchylenie wyroku - wyjaśnia inspektor Kęsek.
Ponadto Józef G. M. wniósł o zasądzenie kosztów postępowania. NSA uchylił wyrok, bo w międzyczasie - na skutek orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego - zmieniły się przepisy. Teraz sprawa trafiła do ponownego rozpatrzenia do WSA. MINB musiał wypłacić na rzecz inwestora 757 zł tytułem kosztów postępowania.
- Teraz musimy umożliwić inwestorowi zalegalizowanie samowoli budowlanej na Pardałówce, musimy go poprosić o to, by zechciał wystąpić o warunki zabudowy - tłumaczy Kęsek.
Zalegalizowanie nielegalnej budowy to koszt ok. 75 tys. zł.
Czy Józef G. M. zechce wystąpić o warunki zabudowy, nie wiadomo. Wczoraj nie chciał z nami rozmawiać.
- Dajcie mi żyć! Jestem tym wszystkim wykończony! Nie potrzebuję sensacji! - rzucił krótko Józef G. M. w rozmowie z dziennikarzem „Gazety Krakowskiej". Wielu mieszkańców nie potępia go wcale. - U nas w Polsce takie są przepisy, że legalnie się nie wybudujesz! A na pewno nie szybko! - podkreślają.
Halina Kraczyńska