Codziennie z tej drogi odpadają gruz i beton. Na generalny remont trzeba będzie poczekać.
Zakopiańska estakada w rejonie Gubałówki od co najmniej kilku lat sypie się, a niektórzy twierdzą, że w każdej chwili może się zawalić. Ale ludzie, którzy pod nią handlują, bagatelizują niebezpieczeństwo. Twierdzą, że jest to zagrożenie wykreowane przez media.
Handlarze z targowiska pod Gubałówką, których stoiska usytuowane są wprost pod estakadą, na pytanie czy nie boją się, że cała ta konstrukcja któregoś dnia się na nich zawali – nie kryją poirytowania.
– Co tu się pani zawali? Gdzie się co może zawalić? – krzyczy niemal pan Józef, handlujący bezpośrednio pod estakadą. – Konstrukcja jest mocna, jeszcze dużo może wytrzymać, nic nigdzie się nie sypie i żaden gruz na głowy nikomu nie leci! A te płyty to zabezpieczenie przed deszczem, nie przed gruzem. Wy, dziennikarze, nie macie innych tematów? – pyta jeszcze na koniec.
Tego samego zdania są kobiety, handlujące na drugim końcu estakady.
– To jeszcze Jugosłowianie budowali. Tyle lat stoi i nic się nie dzieje, to jeszcze postoi drugie tyle. Ta estakada to nas wszystkich przeżyje! – złości się pani Beata.
– Niech lepiej zajmą się tymi niedawno pobudowanymi mostami. Prędzej te się zawalą niż nasza estakada – wtrąca sąsiadka pani Beaty.
Owszem, kobiety przyznają, że czasem coś zleci z estakady, ale to tylko na wiosnę, po zimie, od soli. Szybko dodają, że przeciw tym niedużym odłamkom gruzu, które lecą na dół, są zabezpieczenia. Wskazują na daszki z blachy i płyty, którymi obłożone są podpory wiaduktu.
– Trochę się sypie, ale jeszcze nikogo tu nie zabiło, ani nic złego tu nigdy się nie wydarzyło – podkreślają handlarki.
– Oni są właścicielami tych stoisk. Dlatego mówią, że się nie boją, że coś im spadnie na głowę. Bardziej boją się tego, że ze względu na zagrożenie będą musieli zamknąć swoje stoiska – wyjaśnia jeden z handlarzy, który jednak nie chce się przedstawić. Dodaje, że tak naprawdę wszyscy się boją, bo codziennie coś się sypie z estakady. – Szczególnie na wiosnę i jak jakiś większy samochód przejedzie – wymienia. – Ale każdy wierzy, że nic się nie stanie, a estakada wytrzyma. Bo gdzie by wszyscy poszli handlować?
Burmistrz Zakopanego Janusz Majcher jasno stawia sprawę. On drugiego takiego placu jak pod Gubałówką nie ma w mieście.
– Wiem, że codziennie odpada z estakady beton i jej stan nie jest najlepszy. Ale jeżeli trzeba będzie zamknąć i przenieść to targowisko, ja będę za tym, by raczej zamknąć i rozebrać estakadę! – zaznacza.
Takie plany już były. Jednak burmistrz uważa, że mimo wszystko estakada jest potrzebna i najlepszym wyjściem byłby generalny jej remont. Dwa lata temu urząd marszałkowski miał na to pieniądze, ale projekt upadł. Dziś starosta tatrzański rozkłada ręce. Nie ma w budżecie potrzebnych na remont estakady 20 mln zł, ani nawet 10 mln na jedną jej nitkę. – Zabezpieczyliśmy newralgiczne punkty, które mogłyby stanowić zagrożenie dla ludzi, zaleciliśmy ograniczenie tonażu – podkreśla starosta Andrzej Gąsienica Makowski. – Fachowcy, którzy wykonywali ekspertyzę, nie wskazywali na jakieś bezpośrednie niebezpieczeństwo. Ale nie zagwarantuję, że nikomu na głowę nic tam nie spadnie.
W tym roku starostwo planuje remont 8 oczepów (zwieńczeń kolumn) estakady, ale na generalny remont trzeba będzie poczekać. Nie wiadomo, jak długo.
Halina Kraczyńska