Kto ma skosić niepotrzebne chaszcze? Pełno w nich śmieci i... pijanych mężczyzn.
Chaszcze w centrum stolicy Tatr to niestety chleb powszedni. W wielu miejscach w centrum Zakopanego gustownie przystrzyżone trawniki sąsiadują z terenami nie koszonymi od wielu lat. Tak jest np. nieopodal Domu Handlowego „Granit” pomiędzy ulicami Kościuszki i Zborowskiego. Część terenu jest dobrze utrzymana, a część porastają wysokie chwasty. Na dodatek mieszkańcy skarżą się, że chaszcze upodobały sobie miejscowe „niebieskie ptaki”, które w czasie pogody urządzają tam pijackie libacje.
O tym jak zaniedbane miejscami jest Zakopane świadczy nie tylko część terenu zielonego położona między Kościuszki i Zborowskiego, ale i inne miejsca. Podczas gdy tereny miejskie są regularnie koszone, sprzątane i czyszczone to te prywatne położone kilka metrów dalej porastają metrowej długości chwasty i chaszcze. Leżą w nich śmieci, butelki i osoby popijające alkohol.
– Szłam ostatnio ścieżką, która przechodzi przez teren pomiędzy Kościuszki i Zborowskiego. Widziałam leżącego pijanego – opowiada pani Grażyna, mieszkanka Zakopanego. – Zaczepił mnie i namawiał na wspólną biesiadę w tym na degustowanie wina. Na szczęście swoje lata mam i byle czego się nie przestraszyłam. Ale niech pójdzie tamtędy jakaś młoda osoba! To wstyd, żeby w centrum miasta działało gniazdo takiego dziadostwa.
Władze Zakopanego przyznają, że zdarzają się w mieście tereny zielone zaniedbane i zarośnięte. Ale jest to własność prywatna i tu zaczynają się problemy.
– Teren przy „Granicie” to własność prywatna – tłumaczy Wojciech Solik, wiceburmistrz. – Na dodatek właścicieli jest chyba kilku, jeśli nie więcej. Gmina nie ma możliwości koszenia tam trawy czy sprzątania tego terenu. To są obowiązki właściciela, a my jeśli się z niego nie wywiązuje, możemy ukarać go jedynie mandatem.
– Z tego co wiem jest to własność jednego z dużych banków – mówi Wiesław Lenard, komendant zakopiańskiej Straży Miejskiej. – W pobliżu jest sklep z alkoholem i niestety zdarzają się tam libacje. O problemie wiemy i praktycznie codziennie krąży tam nasz patrol. Ale nie możemy też postawić strażnika jako dozorcy. Monitujemy właściciela terenu aby go uporządkował. Jeśli tego nie zrobi to czeka go mandat.
Mieszkańcy widzą jeszcze jedno rozwiązanie.
– Powinno się bezrobotnych zatrudnić do porządkowania tych terenów – mówi pan Stanisław, z jednego z kramów przy Krupówkach. – Dostają zasiłek od państwa niech w zamian za to kilka godzin dziennie posprzątają.
Przemysław Bolechowski