– 25 złotych za ser to za dużo – uważają turyści. Kupują więc małe serki.
Już czas na oscypek! Na Podhalu, po zimowym oczekiwaniu, pojawił się w końcu ten prawdziwy, unijny. Na bacówkach w rejonie Zakopanego, czy Nowego Targu już można zjeść świeżutki oscypek czy bundz, a nawet napić się żentycy. Co może zaś cieszyć – ceny serków w tym roku nie wzrosły.
Od wiosennego redyku, czyli wyjścia owiec na hale, minęło nieco ponad tydzień. Dzięki temu już w bacówkach można poczuć zapach wędzonego sera. Niestety, wciąż prawdziwych oscypków jest nie wiele. Czasami wręcz, aby je zakupić wprost od producenta, trzeba wcześniej zapisać się w kolejce.
– Eee, panie, nie mamy już gotowych. Jak na razie to się wędzą. Przyjdźcie za dwa dni, albo powiedzcie, ile chcecie to wam zostawię – mówi baca na jednej z bacówek pod Zakopanem. W tym roku ceny oscypków nie wzrosły. Wciąż musimy za nie zapłacić 25 zł. Zaś kilogram bundzu będzie nas kosztował 15 zł.
W długi weekend majowy na Krupówkach, czy na targowisku pod Gubałówką pojawiło się już sporo prawdziwych oscypków. Brakuje natomiast zainteresowanych tymi serami.
– Jakoś tak cepry nie kupują – mówi nam pani Maria, góralka handlująca góralskimi serkami na stoisku na Krupówkach. – Wolą brać te mniejsze, z krowiego mleka. Jak się okazuje, turystom przeszkadza przede wszystkim cena oscypka.
– 25 złotych za ser to jednak dużo – uważa Marian Kalat, mieszkaniec Wrocławia, który wypoczywa pod Giewontem. – Lepiej jest nam kupić pięć, sześć mniejszych, bo damy je rodzinie, niż jednego dużego. Prawdziwe oscypki są jedynie od 1 maja do końca października, czyli wtedy, gdy owce pasą się na halach.
Halina Kraczyńska