Tłumy na Krupówkach, awantury w Kuźnicach. Wyzwiska, rękoczyny, kłótnie przy dolnej stacji. Czasem i trzy godziny trzeba czekać w kolejce.
Gigantyczne kolejki turystów ustawiają się do wagoników na Kasprowy Wierch. Mimo że od 15 grudnia kolejka może wwozić w Tatry 360 osób na godzinę, to nadal, aby wyjechać na górę, trzeba swoje odstać. Czasem i trzy godziny!
Wielu turystów mimo siarczystego mrozu decyduje się na tak długie czekanie. Niestety, są i tacy, którzy usiłują przepchać się do kas bez kolejki. Nic dziwnego, że przy dolnej stacji w Kuźnicach wybuchają kłótnie i awantury. Zdenerwowanym narciarzom tak wysiadają nerwy, że czasem dochodzi do rękoczynów. Polskie Koleje Linowe robią, co mogą, ale i one są bezradne, bo więcej pasażerów na Kasprowy Wierch wwieźć się już nie da.
Spora część tych, którzy sylwester spędzali w Zakopanem, próbowała również wjechać wagonikiem w Tatry. W kolejce w Kuźnicach ustawili się nie tylko narciarze, ale i ci, którzy chcieliby podziwiać zimową panoramę gór ze szczytu Kasprowego. Niestety, mimo że już drugi sezon wagoniki wwożą zimą dwa razy więcej pasażerów niż stara kolejka, to tak jak dawniej przy stacji tworzą się gigantyczne kolejki.
– To niesłychane! Myśleliśmy, że skoro nowe, większe wagoniki, to wjedziemy szybko – mówią młodzi ludzie z Poznania. – A stoimy tu już prawie trzy godziny! I jeszcze kawałek nam zostało. Zmarzliśmy, bo jest piekielny mróz, ale już raczej nie zrezygnujemy.
Wystawionym na próbę mrozu i cierpliwości turystom czasem jednak puszczały nerwy, szczególnie gdy znaleźli się cwaniacy, którzy próbowali obejść kolejkę.
– A panowie gdzie! – krzyczy do dwóch mężczyzn wpychających się na początek kolejki Tomasz Leszkowicz z Warszawy. – Ciągle ktoś usiłuje ominąć kolejkę. Bezczelne typy, nie mogą postać jak my wszyscy, tylko by kombinowali! Powinni być tu ochroniarze, który by pilnowali porządku i takich cwaniaków.
Dyrekcja PKL o problemie wie. – Mamy na dyżurze od czterech do sześciu osób – tłumaczy Paweł Murzyn, dyrektor ds. technicznych PKL. – Ale w takim tłumie niewiele mogą zrobić. Poza tym nie mają uprawnień, żeby kogoś na siłę odciągać z kolejki czy legitymować. To są uprawnienia policji. Jak dodaje, winna jest tu zbyt mała przepustowość kolejki. 360 osób na godzinę to tak naprawdę bardzo mało. – Wyciąg wyrwirączka może przewieźć więcej osób. A na ten okres mamy rekordową liczbę turystów. I stąd awantury i problem – dodaje.
A w Kuźnicach znów pojawili się koniki, którzy za bilety albo miejsca w kolejce żądają nawet dwa razy więcej niż kosztuje bilet. Niestety, zdesperowani narciarze mimo to kupują.
– Za każdą miejscówkę konik chciał dodatkowo 30 złotych – mówi Maria Walczak z Krakowa. – Odmówiliśmy, bo nie chcemy uczestniczyć w tym nieuczciwym procederze. Ale na nasze miejsce znaleźli się zaraz inni chętni...
Przemysław Bolechowski