Weekend na Podhalu to stanie w kolejkach. Ceny za nocleg przed sylwestrem znacznie skoczyły.
80–100 złotych – tyle kosztuje nocleg w pensjonacie w Zakopanem.
40–50 złotych – tyle zapłacimy za dobę w pensjonacie w Poroninie czy w Białce.
O ile dwa świąteczne dni pod Tatrami były w miarę luźne, o tyle od soboty na stokach narciarskich i na Krupówkach panuje już prawdziwy tłok. A wszystko wskazuje na to, że w ciągu najbliższych dni zjedzie na Podhale jeszcze więcej turystów. Tymczasem tych, którzy nie mają jeszcze zarezerwowanego noclegu, może spotkać przykra niespodzianka. Przed sylwestrem górale tradycyjnie wywindowali bowiem ceny.
Wczoraj, żeby się dostać do kompleksu narciarskiego Kotelnica Białczańska, trzeba było naprawdę kochać jazdę na nartach. Już o godzinie 11 przed wjazdem do Białki tworzyły się gigantyczne korki. Tych, którym dane było dojechać pod wyciągi, parkingowi informowali: Już nie ma miejsc. A jeżeli komuś jednak jakimś cudem udało się znaleźć miejsce, czekało go ponad godzinne stanie w kolejkach do wyciągów.
– No cóż, to jest właśnie fenomen Podhala – tłumaczy Sylwia Górszczewska, turystka z Warszawy, napotkana w kolejce do wyciągu. – Wiemy, że w okresie świąteczno-noworocznym będzie tutaj mnóstwo ludzi, że większość czasu spędzimy w korkach i kolejkach, ale i tak decydujemy się i przyjeżdżamy.
Gazdowie się cieszą. Tylko momentami z niedowierzaniem kręcą głowami i patrzą na sznury samochodów ciągnące się do kompleksów narciarskich. – Jak tylko chcą przyjeżdżać, to ich piknie pytomy. Dźwierzy im nie pozamykomy. Łobiecujem – mówi Stanisław Nowobilski, gazda z Bukowiny Tatrzańskiej. – Jakos i u nos tego całego kryzysu nie widać. Kwatyry pozajmowane były juz od września. A widzicie ten korek? Telo ceprów co śpilki nie ma gdzie wsadzić – dodaje pokazując na ulicę.
Na tych ceprach górale nieźle zarabiają. W ostatnich dniach ceny za wynajem kwater poszybowały w górę. Przekonała się o tym trzyosobowa rodzina z Warszawy. – Kilka razy w ciągu roku przyjeżdżaliśmy pod Tatry do jednego z pensjonatów w rejonie Wielkiej Krokwi – opowiada nam Aleksander Piontek.
– Do tej pory płaciłem za siebie i żonę po 35 złotych za dobę. Kilkuletnie dziecko pobyt miało za darmo. Teraz dowiedziałem się, że od osoby zapłacę 80 złotych a dodatkowo nasze dziecko połowę stawki dla dorosłych. Zrezygnowaliśmy więc z wyjazdu do Zakopanego i jedziemy do Białki. Tam zapłacimy 40 złotych. Takie „okazjonalne” podnoszenie cen zdarza się również w restauracjach i w barach, gdzie na okres sylwestrowo-noworoczny wprowadza się odmienne menu z wyższymi niż w roku cenami.
Jednak nie wszystkim góralom takie praktyki się podobają. – O podwyżkach na sylwestra nie ma mowy. Ceny, czy to w sezonie letnim czy zimowym, są u nas stałe – zapewnia Michał Łukaszczyk, właściciel pensjonatu w Murzasichlu. – Zresztą mam od lat stałych klientów i wstyd by mi było nagle podwyższać im ceny. A cały proceder uważam za nieelegancki. W ten sposób skutecznie można do siebie zrazić turystów – dodaje.
Przemysław Bolechowski,
Józef Słowik