Lada moment nasz ser zagości na stołach Starego Kontynentu.
W ubiegły piątek minął termin składania w Komisji Europejskiej odwołań w sprawie rejestracji przez Polskę bryndzy podhalańskiej jako produktu regionalnego. Żaden z krajów nie zgłosił swojego protestu i lada moment bryndza zagości na europejskich stołach.
Ale bryndza! - tak mawia się mając na myśli nudę. Jednak bryndzą rozsmarowaną na chlebie tak naprawdę mało kto pogardzi. 23 marca minął termin gdy kraje członkowskie Unii mogły zgłaszać swoje zastrzeżenia do wniosku baców z Podhala o zarejestrowanie nazwy bryndza podhalańska. Jako, że protestów nie było, w ciągu najbliższego miesiąca KE wyda postanowienie o rejestracji bryndzy jako produktu regionalnego.
- Liczyliśmy że pierwszy będzie oscypek - mówi starosta tatrzański Andrzej Gąsienica Makowski. - Z powodu protestu Słowaków stało się inaczej. Oscypek to dla nas symbol, ale i bryndza jest z góralskiego szałasu i naszej tradycji.
Teraz wyrób bryndzy jak i to z czego się ją robi będzie ściśle kontrolowany. - Nasza bryndza? - pyta Maria Tylkowa-Gaździna. - Powiem tak: jak zostaje bunc i jest już skwaszony to miele się przez maszynkę i mamy bryndzę. Teraz jej mało jest w Zakopanem bo bunc praktycznie cały się sprzedaje. Latem będzie jej dość.
Czy bryndza podobnie jak oscypek podrożeje? Już szacuje się, że tradycyjny oscypek może za jakiś czas kosztować 10 euro, a cena bryndzy podskoczy z 3 złotych za słoiczek nawet do 10. Górale nie widzą w tym nic dziwnego.
- Kupowałem parmezan we Włoszech - opowiada starosta Andrzej Makowski. - I niewielki kawałek kosztował jakieś 8 euro.
Nasz oscypek może więc tyle kosztować ile prognozujemy. Czy owcze przysmaki spod Tatr podbiją zaś gusta europejskich smakoszy?
(bol)