Starosta zapowiada walkę z dzikimi busami. W planie są licencje dla busów do Morskiego Oka.
– To już nie walka, ale prawdziwa wojna toczy się między busiarzami w Zakopanem! – mówi Andrzej Gąsienica Makowski, starosta tatrzański.
Szczególnie na tej najbardziej intratnej linii obsługującej ruch do Morskiego Oka prowadzona jest wojna bez pardonu. Starosta rozważa nawet wprowadzenie zmian organizacji ruchu przy wjeździe na Łysą Polanę oraz licencji na trasę do Palenicy Białczańskiej – przed Morskim Okiem.
Do naszej redakcji już od jakiegoś czasu zgłaszają się turyści, którzy skarżą się na zakopiańskich busiarzy, że wręcz narażają swych pasażerów na niebezpieczeństwo. Jeżdżą z nadmierną prędkością, przystają na środku ulicy, by zabrać ludzi. Busy są zapchane po brzegi.
– Jechałem w sobotę z żoną i dzieckiem spod baru Fis do Morskiego Oka. Co tam się działo! Mało się busiarze między sobą nie pobili – opowiada Jan Murzyński, turysta z Bytomia. – Siedzieliśmy już w busie, ale nie odjeżdżaliśmy, bo kierowcy brakowało jeszcze trzech pasażerów. I pewnie by dopchał do pełna, ale drugi busiarz, stojący za nim w kolejce, klął na niego, że zgodnie z rozkładem powinien już odjechać i że mu zabiera ludzi.
Bus pana Jana w końcu odjechał, ale kierowca, jak mówi turysta, był najwyraźniej wkurzony tym, że nie ma kompletu.
– Byliśmy na Chramcówkach, gdy nagle nasz bus się zatrzymał na środku ulicy, a kierowca zaczął wołać na przechodzących chodnikiem ludzi, czynie jadą do Morskiego. Jedni jechali. Zanim podbiegli, zanim załadowali wózek z dzieckiem, trochę czasu upłynęło, także zrobił się korek. Ale tym busiarz akurat się nie przejął! Po drodze dobrał ludzi, tak że musieli stać w przejściu, i chyba niewiele w lusterku widział – dodaje pan Jan.
Turyści skarżą się też na nadmierną prędkość, z jaką jeżdżą busiarze.
– Mało nas nie pogubił! Nie patrzył, czy dziury, czy nie, jechał może ze stówę! Ci, co siedzieli na kole, krzyczeli do kierowcy, żeby zwolnił, bo głowami uderzają o sufit, ale on wydawał się głuchy, tylko coś tam mamrotał pod nosem. Mnie się wydaje, że to wszystko z chciwości! Żeby jak najszybciej obrócić i zrobić jak najwięcej kursów – przypuszcza pan Marian z Krakowa.
Jakub Karpiński, prezes Zrzeszenia Transportu Prywatnego, tłumaczy tę sytuację tym, że na miasto wyjechało bardzo dużo tzw. dzikich busów, którzy łapią pasażerów wszędzie, gdzie mogą, nawet „pod nosem” urzędu miasta, i nie trzymają się żadnego rozkładu jazdy. Odjeżdżają, kiedy chcą. Nie przestrzegają żadnych reguł.
– Pod urzędem miasta zrobił się duży przystanek. Tam stoi sporo busiarzy, którzy nie mają zezwolenia na przewóz. Jadą przed nami i zabierają nam z przystanków ludzi. Zabierają też i spoza przystanków – podkreśla Karpiński. – Nie sądzę, aby regularni busiarze nie trzymali się przepisów. Grożą im bowiem wysokie kary.
Za zabranie pasażera spoza przystanku grozi busiarzowi kara do 3 tysięcy złotych.
Wiceburmistrz Zakopanego Wojciech Solik bezradnie rozkłada ręce. – Sam widziałem, jak na skrzyżowaniu busiarz przystanął i zabierał ludzi – mówi Solik. – Straż miejska, nasz wydział drogowy, Inspekcja Transportu Drogowego, policja kontrolują busiarzy, ale co z tego? Jest w tej chwili tak dużo busów i tak dużo turystów, że po trzech strażników musiałbym ustawić na każdej ulicy, by wychwycili tych, co nie przestrzegają przepisów. W tej chwili to już poszło na żywioł!
Burmistrz dodaje, że jedyne, co mógł zrobić, to zlikwidować nielegalny przystanek busów pod urzędem miasta. – Jednak po drugiej stronie ulicy, gdzie też one stoją, już nie mogłem interweniować, bo to teren prywatny – wyjaśnia.
Starosta, który jest odpowiedzialny za przewóz na terenie całego powiatu tatrzańskiego, zapowiada, że zorganizuje zmasowany „atak” wszystkich służb na „dzikich” busiarzy kursujących po Zakopanem i powiecie.
– Owszem, pojawiło się bardzo dużo tych busów na trasach, najwięcej do Morskiego Oka, Doliny Kościeliskiej i Chochołowskiej – przyznaje starosta Makowski. – Przechwytują turystów, podkradają z przystanków, nawołują na ulicach. Przyznaje, że nielegalni busiarze wykorzystują luki prawne oraz fakt, że jest bardzo dużo turystów.
– Musimy w końcu uporządkować tę kwestię, bo najwięcej tracą busiarze, którzy kursują regularnie – zaznacza starosta. Obecnie jest badane obciążenie ruchu na najważniejszych liniach w Zakopanem i powiecie. Na podstawie wyników zostanie opracowany system komunikacyjny.
– Rozważamy też wprowadzenie zmian w organizacji ruchu przy wjeździe na Łysą Polanę. Chcemy ograniczyć ruch w tym rejonie tylko do licencjonowanych busów – wyjaśnia Makowski.
Pomysł starosty, jak można było się spodziewać, nie podoba się busiarzom. – Co, znowu będą lepsi i gorsi? Wszyscy mamy rodziny i chcemy zarobić na turystach – mówi jeden z kierowców.
Halina Kraczyńska