Czy Zakopane czeka znów paraliż komunikacyjny? Mieszkańcy chcą wyjechać spod Giewontu.
Tłum, jaki zjechał na Podtatrze i do Zakopanego na długi majowy weekend, sparaliżował miasto pod Giewontem – podsumował wczoraj długi weekend Adam Marasek, zastępca naczelnika Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Zakopane stało w korkach, a w nich karetki pogotowia, samochody TOPR, policja. Na szczęście, nie doszło do żadnego poważniejszego wypadku, bo mogło się to skończyć tragicznie. Zakopiańskie władze rozkładają ręce. – Przecież nie możemy turystom powiedzieć, by nie przyjeżdżali pod Giewont! – tłumaczy Wojciech Solik, wiceburmistrz Zakopanego.
Niestety, jak mówią zgodnie zakopiańskie służby zajmujące się bezpieczeństwem miasta, 250 tysięcy ludzi, które w długi weekend przybyły pod Tatry, to za dużo. To stanowi zagrożenie dla sprawnego funkcjonowania miasta.
– Trudno było przeżyć – mówi Adam Marasek. – Nie może tak być, że do wypadków, jakie przy tej liczbie turystów muszą się zdarzyć, jedynym sposobem szybkiego dotarcia na miejsce zdarzenia jest śmigłowiec. W jeden dzień pierwszego długiego weekendu majowego doszło do wypadku na Gubałówce. Wyjechała karetka, ale nie mogła dotrzeć na miejsce z powodu zakorkowanego miasta. – Na ratunek poleciał więc śmigłowiec – dodaje naczelnik Marasek. – Z kolei my nie mogliśmy się przedrzeć naszymi samochodami w rejon ani Morskiego Oka, ani Doliny Kościeliskiej.
Kłopoty z dojazdem, i to duże, miały też karetki pogotowia. Najgorzej było w godzinach porannych, gdy turyści z okolicznych miejscowości ciągnęli sznurkiem do Zakopanego oraz po południu, gdy wracali na kwatery. Wtedy jeden pas jezdni dróg wyjazdowych z miasta był zablokowany.
– Każdy wyjazd karetki był opóźniony, ale na szczęście, bez tragicznych następstw – podsumowuje teraz Sylweriusz Kosiński, wicedyrektor powiatowego szpitala w Zakopanem. – Najtrudniej było nam dotrzeć do miejscowości wzdłuż zakopianki takich jak Biały Dunajec, czy Poronin. Sytuację ratował ambulans stacjonujący na Stasikówce, który obsługiwał część gminy Poronin oraz całą Bukowinę Tatrzańską.
– Szczerze mówiąc, to jestem przerażony taką liczbą ludzi! Szczególnie, że z roku na rok ona wzrasta – podkreśla Kosiński. – Przybywa w ciągu roku okresów, gdy przyjeżdżają pod Tatry takie tłumy. Staje się to już niebezpieczne. A przed nami kolejny długi weekend.
W korkach stały też radiowozy policyjne. – Owszem, stały, ale w sytuacjach, które wymagały naszej pilnej interwencji, korzystaliśmy z sygnałów – tłumaczy komendant KPP Zakopane, Józef Łukasik. – Mści się tu sprawa sprzed lat, gdy nie podjęto rozsądnych, choć trudnych decyzji, by nie wpuszczać samochodów do miasta. Nikt ich nie podjął i teraz mamy paraliż regionu – twierdzi Marasek.
Wiceburmistrz Solik, choć o problemach służb nikt mu nie zgłaszał, zdaje sobie sprawę z trudnej sytuacji.
– Władze lokalne nie są wstanie jej rozwiązać. Musimy prosić o pomoc rząd – mówi. Dodaje, że niewpuszczanie samochodów czy parkingi zaporowe np. na Olczy nie są rozwiązaniem. Konieczna jest nowa zakopianka.
– Na następny taki weekend za tydzień, trzeba chyba wyjechać z Zakopanego, bo żyć się tutaj nie da! – radzi Marasek.
Halina Kraczyńska