Nikt nie wie, co kryje ziemia w Zakopanem.
Tegoroczna wymiana wodomierzy nie tylko uwidoczniła problem z wykwalifikowanymi pracownikami na terenie powiatu tatrzańskiego. Pokazała także to, czego na pierwszy rzut oka nie widać - wielki bałagan pod ziemią, czyli zupełny brak planów sieci rur i przewodów.
Kilka dni temu na Olczy ekipa wymieniająca wodomierze kilka razy spacerowała po działce z wykrywaczem metalu, poszukując głównego zaworu odcinającego dopływ wody. I mimo wielkich starań nie udało się nic odnaleźć. - Takie sytuacje to dla nas nie nowość - wyjaśnia Dariusz Latawiec, prezes zakopiańskiej spółki wodno-kanalizacyjnej Sewik. - Niemal codziennie mamy takie przypadki, że z wykrywaczami metalu trzeba poszukiwać zaworów czy głównych zasuw.
Powodem jest brak aktualnych map z naniesionymi podziemnymi instalacjami. - Od 1993 roku miały być robione aktualne trzywarstwowe mapy. Niestety starostwo, które się tym zajmuje, przykłada wagę tylko do tej górnej warstwy, która jest nad ziemią - mówi Dariusz Latawiec.
Efektem bardzo słabego oznakowania są problemy nie tylko z wymianą wodomierzy, ale przy jakichkolwiek pracach naprawczych w razie awarii sieci wodno-kanalizacyjnej.
- Często zdarza się tak, że poszukiwane rury są dwa, trzy metry dalej niż wynikałoby z mapy - zaznacza prezes Sewiku. A to z kolei powoduje przestoje w naprawie.
(łb)