Z wiceburmistrzem Zakopanego, Janem Gąsienicą Walczakiem, rozmawia Łukasz Bobek.
Po ostatniej Pana wypowiedzi na tematy kłótni góralskich, które mogą doprowadzić w perspektywie pięciu, dziesięciu lat do biedy w Zakopanem, zrobił się spory szum na Podhalu. Nie boi sie Pan, że rzucenie takiego tematu wzbudzi kolejną kłótnię?
Tu właśnie nie chodzi o to, żeby się kłócić, ale żeby usiąść do stołu i rozmawiać. Zobaczyć ten problem, bo on jest. Ja mam przed sobą listę osób, którym przyznano środki na działalność gospodarczą w ostatnich latach. To 385 osób. One przeszły na działalność z bezrobocia. To są ludzie, którzy wzięli pożyczki na biznes w turystyce - albo wynajem pokoi, albo działalność gastronomiczną. Jeśli nie będzie turystów, to te osobny wrócą jako bezrobotni. Mało tego, wrócą z długami, które zaciągnęli z powiatowym urzędzie pracy. Już mówią, że im nie idzie. W związku z tym, jeśli taka sytuacja jak teraz, że ktoś dyskredytuje Podhale w oczach Polaków, będzie trwała, to tym ludziom zaglądnie w oczy bieda.
Czy jednak po Pana wystąpieniu nie nasili się jeszcze większe zacietrzewienie ludzi i będzie co raz trudniej się dogadać?
Nie sądzę. Przecież ludzie, którzy protestują - i to często słusznie protestują - są zazwyczaj rodzinnie związani z tymi, którzy mają problemy finansowe. W większości ludzie protestujący to są ludzie zamożni. Ja nie mam im tego za złe. Ale to jest właśnie ten czarny PR dla Podhala. Sądzę, że trzeba będzie zebrać ludzi do kupy, usiąść i porozmawiać, jak problemy rozwiązywać, a nie tylko je nagłaśniać.
Ludzie na ulicy bardzo sceptycznie podchodzą do kwestii dogadania się wszyscy ze wszystkimi. Pokazują, że to rola urzędu miasta, żeby zająć się promocją i pogodzeniem środowisk.
Mamy w swoich strukturach Biuro Promocji i myślę, że ono spełnia swoją rolę. Prywatne sfery gospodarcze również powinny partycypować w promocji miasta, żeby pokazać, że tu jest fajnie, że tu jest przyjazna atmosfera, że warto tu przyjechać. Nikt bowiem nie chce pojechać na wakacje tam, gdzie jest wojna. Społeczne niesnaski powodują, że ludzie jadą w inne regiony lub za granicę.
Co więc zamierzacie robić? Zaprosicie ludzi do stołu?
Będziemy musieli zainicjować takie spotkanie. Trzeba rozmawiać ze wszystkimi stowarzyszeniami, na przykład zrzeszonymi w Tatrzańskiej Izbie Gospodarczej, które zastanowią się, czy warto robić czarny PR.
To osoby prywatne robią najwięcej szumu.
Wiem, że jest jednostkowe poczucie krzywdy w Zakopanem. Ale musimy zrobić wszystko, by nasze dzieci mogły tutaj mieszkać.