Mieszkańcy dalszych dzielnic wołają o pomoc. Wieczorami nie mają jak dojechać do swoich domów. Pewna pani zrezygnowała z pracy, bo nie ma jak dojechać do domu.
Mieszkańcy oddalonych od centrum dzielnic Zakopanego wołają o ratunek. Chodzi o jakąkolwiek formę komunikacji zbiorowej, dzięki której mieliby jak wrócić po pracy do domu.
Zakopane w ogóle nie ma komunikacji zbiorowej, a prywatne busy jadą wtedy, gdy jest szansa na wypełnienie samochodu. Niektórzy mieszkańcy peryferii, z powodu braku dojazdu, muszą rezygnować z pracy w centrum miasta. Z apelem do władz o pomoc w tej sprawie postanowiła wystąpić pani Maria Podobińska, mieszkanka Jaszczurówki.
- Jestem nauczycielką artystyczną w Tatrzańskim Centrum Kultury i Sportu „Jutrzenka". Zajęcia odbywają się tam popołudniami, więc pracuję na drugą zmianę - tłumaczyła motywy swojego wystąpienia na ostatniej sesji rady miasta pani Maria Podobińska. - Kończę pracę o godz. 19-20. Niestety, należę do tej części mieszkańców Zakopanego, którzy nie mają samochodu i muszą korzystać z komunikacji publicznej, czyli z busów. Mam spore problemy, aby dotrzeć do domu, bo po godz. 19-20 poza sezonem już nic nie kursuje. Linie busów zmieniają swoje rozkłady jazdy po sezonie, zawieszając wieczorne połączenia.
Problem ten dotyczy nie tylko mieszkańców Jaszczurówki, lecz także Cyrhli, Olczy czy miejscowości wokół Zakopanego, skąd ludzie także dojeżdżają do miasta. - Co gorsza, uczniowie, którzy chodzą na zajęcia pozalekcyjne nie tylko do „Jutrzenki", ale na przykład do różnych szkół językowych, oni nie mają jak wrócić do domu - mówiła Podobińska. - Sama ostatnio miałam takie zdarzenie, że przenocowałam młodą dziewczynę z Murzasichla, która nie miała jak wieczorem dostać się do domu. Inna z kolei pani zrezygnowała z pracy zawodowej i myśli o wyjeździe z Zakopanego, bo nie ma jak dojechać do domu.
Jak sprawdzili dziennikarze „Gazety Krakowskiej", rzeczywiście część busów, które w wakacje jeszcze kursowały, teraz już nie jeździ. Na przystankach wciąż wisi stary rozkład jazdy. Ludzie mogą czekać na transport w nieskończoność, lecz na próżno.
Niestety, wszystko wskazuje na to, że ten problem nie zostanie rozwiązany w najbliższym czasie.
- Nie mamy własnych autobusów, a prywatnych przewoźników do niczego nie możemy przymusić. Jeżeli im się nie opłaca dana linia, to po prostu nie będą jeździć. Ten sam problem mieliśmy np. z linią do szpitala. Nie udało nam się nikogo namówić, by kursował do szpitala - tłumaczy Wojciech Solik, wiceburmistrz Zakopanego. Dodaje, że być może wchodząca w grudniu nowelizacja ustawy o transporcie coś zmieni w tej kwestii.
Łukasz Bobek