Przebierańcy w brązowym futrze utrapieniem gości. Policja będzie karać, ale trzeba zgłosić incydent.
Spacerujący po Krupówkach ludzie przebrani za misie po raz kolejny dają się we znaki zarówno turystom, jak i mieszkańcom. Panowie w maskach są często pod wpływem alkoholu, przy tym niesamowicie natrętni, a często bardzo wulgarni.
Policjanci zapowiadają, że każdy, kto poczuł się atakowany przez miśki, może zgłosić się do nich, a oni podejmą interwencję. O niegrzecznym zachowaniu „misiów” przekonała się ostatnio Zofia Bafia, mieszkanka Zakopanego.
– Robiłam na Krupówkach ostatnie zakupy przed świętami – relacjonuje pani Zofia, która trafiła do naszej redakcji. – Gdy przechodziłam obok „misia”, powiedziałam mu żartem, że wypadałoby, aby wyprał swój strój przed świętami, bo nie był najczystszy. Usłyszałam taką wiązankę przekleństw pod moim adresem, że strach powtarzać.
Jak nam powiedziała pani Zofia, mężczyzna przebrany za „misia” nic sobie nie robił z tego, że wokół niego był tłum ludzi, w tym także dzieci.
– Krzyczał na mnie – dodaje pani Zofia. Jak się okazuje, ten przypadek to nie wyjątek. Szczególnie, gdy zaczyna się sezon turystyczny podobne zdarzenia powtarzają się. – W tym roku jeszcze nie miałem spotkania z takim osobnikiem – zaznacza pan Marek, również mieszkaniec Zakopanego. – Ale rok temu , gdy powiedziałem takiemu żebrzącemu „misiowi”, że mu nic nie dam i żeby się odczepił, usłyszałem od niego parę – mówiąc oględnie – niemiłych słów. Na dodatek ta niby maskotka była kompletnie pijana. Zalatywało od niego jak z gorzelni.
Zakopiańska policja wie o przypadkach napastliwości „misiów”. Co sezon otrzymuje zgłoszenia o tym problemie.
– Co jakiś czas mamy takie sygnały – przyznaje Monika Kraśnicka-Broś, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Zakopanem. – Szczególnie dużo mieliśmy takich zgłoszeń w lecie, ale i teraz, zimą, „misie” żebrzą. Ostatni przypadek, gdy policja interweniowała zdarzył się 30 listopada. Wtedy udało się zatrzymać „misia”, pouczyć go i ukarać mandatem. – „Miś” okazał się pijany. Dostał karę za napastliwe żebranie – dodaje pani rzecznik.
Jak dodaje policja, takim „misiom” grozi kara finansowa do 500 zł. Problem jednak w tym, że rzadko policji udaje się takich panów zatrzymać. – Zdarza się, że gdy dostajemy zgłoszenie, jedziemy na miejsce, a ich już nie ma – dodaje rzeczniczka Monika Kraśnicka-Broś. – Poza tym w większości są to ludzie bez stałego miejsca zamieszkania. Jak ich więc szukać?
Spodziewać się można, że teraz, gdy pod Giewont zjadą tysiące turystów, także „misie” wzmożą swoją działalność. Policja apeluje więc, aby każdy kogo zbulwersuje sposób zachowania „misiów”, zgłaszał to na komendę. Funkcjonariusze będą interweniować.
Łukasz Bobek