Turyści częściej jedli serki z mleka krowiego. Oscypek był droższy niż gołka i było go mniej.
W pierwszym sezonie, w którym oscypek uzyskał certyfikat unijny, turyści wybierali na stoiskach raczej gołki i pucoki niż ten tradycyjny góralski serek. Jednak, jak twierdzi Kazimierz Furczoń, baca, który pierwszy zaczął sprzedawać unijny oscypek do sklepów, to nie gołka, ale właśnie oscypek ma przyszłość.
Do tego roku na zakopiańskich ulicach nie było problemu z kupieniem oscypka. Każde stoisko go oferowało, choć tak naprawdę mało który serek tak nazwany był prawdziwym oscypkiem, czyli w 60 proc. z mleka owczego i w 40 proc. z krowiego. Zdecydowana większość robiona była bowiem z mleka krowiego. Jednak po tym jak sprzedawcy góralskich serków zostali postraszeni wysokimi karami za to, że ich oscypki nie są prawdziwe – większość zaczęła sprzedawać gołki. – Proszę pani, te nasze gołki z krowięcego mleka to jeszcze ten oscypek przegonią, bo turyści je wolą – twierdzi pani Maria handlująca serkami na Krupówkach. – My już się pogodzili, że ten nasz góralski oscypek pójdzie na salony, a nam zostanie gołka. Poza tym gołka jest tańsza i więcej ludzi ją kupuje.
W tym sezonie na wielu ulicznych stoiskach w Zakopanem oscypka turysta nie uświadczył. Tylko niektóre go oferowały. Nic więc dziwnego, że to gołki, pucoki, kary starosty i korbace biły prawdziwe rekordy popularności wśród przyjezdnych. – A mi tam właściwie wszystko jedno, jak się te serki nazywają i z jakiego one mleka. Są ładne, bardzo dobre, no i spod Tatr – śmieje się Małgorzata Lepian z Białegostoku.
Baca Furczoń uważa, że zmiana takiego podejścia to tylko kwestia czasu, bo ludzie coraz częściej zaczynają pytać o prawdziwe oscypki. – Owszem, oscypka w tym roku było mniej na stoiskach niż wyrobów z mleka krowiego, ale to do niego należy przyszłość – prorokuje Furczoń.
Halina Kraczyńska