Zamiast w urzędzie pracują w domu. Pilotażowy program jest już na półmetku.
Czy jest możliwa praca na pełnym etacie w poważnym urzędzie bez konieczności wychodzenia z domu? W Małopolskiej Agencji Rozwoju Regionalnego (MARR) właśnie tak się pracuje. Inne urzędy nie zamierzają jednak na razie wysyłać swoich pracowników do wykonywania zadań w domach. Niewykluczone jednak, że chętniej z takiej formy zatrudnienia skorzystają prywatni przedsiębiorcy.
MARR to największa spółka należąca do samorządu wojewódzkiego. Zajmuje się m.in. rozdzielaniem dotacji z programów unijnych, organizacją szkoleń, promocją, obsługą inwestorów. Program telepracy rozpoczął się pierwszego czerwca i zbliża się do półmetka. Potrwa miesiąc, a w połowie lipca okaże się, czy zdał egzamin. Telepracownicy pracują na własnym sprzęcie komputerowym i muszą mieć w domu podłączony internet. – Utrzymujemy z nimi stały kontakt przez komunikatory i telefon.
Przyznam, że nie odczuwam bardzo boleśnie braku mojego pracownika, który już od dwóch tygodni świetnie wykonuje powierzone mu zadania we własnym domu – zapewnia Katarzyna Matoga z MARR.
Ewelina Jednaka-Dąbrowska z departamentu zarządzania projektami i programami MARR znajduje same plusy w telepracy. – Mam czteroletnie dziecko, dla którego zabrakło miejsca w przedszkolu – mówi tele-pracownica. – Opiekuje się nim moja teściowa, która jest chora. Wykonując swoje obowiązki, mogę od czasu do czasu rzucić na nie okiem i nie martwić się, że dzieje się coś złego – wyjaśnia.
Pani Ewelina pracuje w swoim mieszkaniu niedaleko Słomnik. Nie musi każdego dnia dojeżdżać 27 km do Krakowa. Zajmuje się przygotowaniem projektów szkoleniowych dla studentów. – W lipcu organizujemy trzy takie szkolenia: z przedsiębiorczości, funduszy strukturalnych i zarządzania zasobami ludzkimi – wylicza.
Bartosz Kazan, specjalista od marketingu i promocji w MARR, pracuje w domu dwa dni w tygodniu.
– Jestem dostępny cały czas telefonicznie, a taka forma pracy pozwala mi na wygospodarowanie dodatkowych 90 minut, które pochłaniają dojazdy do urzędu – mówi „Krakowskiej”. Jest już na nogach o szóstej rano. Zasiada do komputera o ósmej i kończy robotę o 16. – Tak jak w urzędzie – dorzuca. To głównie praca redakcyjna, związana z przygotowywaniem artykułów i materiałów promocyjnych.
– W pierwszym dniu robiłem wszystko, by siedzieć przed komputerem i nie zajmować się rzeczami nie związanymi z moimi obowiązkami. Potem poszło jak po maśle – mówi.
Telepraca nie jest jednak zajęciem dla każdego. – Bardzo ważną rolę odgrywa w niej samodyscyplina i umiejętność organizowania czasu przez pracownika – nie ma wątpliwości Katarzyna Matoga. –W przyszłości chcemy szkolić i przekonywać prywatnych przedsiębiorców, by również wprowadzali taką formę zatrudnienia – zdradza Matoga.
Krzysztof Sakowski
Co na to inni?
Ewa Matuszewska, rzecznik prasowy Urzędu Miasta w Zakopanem
W naszym urzędzie taka forma zatrudnienia nie sprawdziłaby się. Większość naszych urzędników musi mieć bezpośredni, a nie wirtualny kontakt z ludźmi. Nie mamy w planach wprowadzenia telepracy.
Agnieszka Borzęcka, Urząd Miasta w Tarnowie
Nie zamierzamy wprowadzać w urzędzie telepracy. Istnieją wydziały, w których nie da załatwić się spraw przez internet i na telefon. Np. kwestie związane z księgowością.
Małgorzata Grybel, Urząd Miasta w Nowym Sączu
Nie ma takiej formy pracy w urzędzie i nie rozważamy na razie możliwości wprowadzenia jej. Chociaż to doskonałe rozwiązanie dla osób niepełnosprawnych, kobiet w ciąży czy matek malutkich dzieci.