Narasta na Podhalu konflikt dotyczący podrabianych oscypków, które są sprzedawane jako „scypki”, „uscypki”, „scypoki” i „uscypoki”. Sprawą ochrony nazwy ma się zająć policja. O tych rewelacjach doniosła wczoraj „Gazeta Wyborcza”, powołując się na Jana Janczego, prezesa Związku Hodowców Owiec i Kóz z Nowego Targu.
Twierdzi on, że minister rolnictwa nakazał wojewodzie śląskiemu i małopolskiemu zwrócić szczególną uwagę na miejsca handlu unijnym serem góralskim. Zdaniem Janczego, Ministerstwo Rolnictwa chce zlikwidować wszystkie stoiska z nielegalnymi oscypkami.
– Przepisy wspólnotowe nakładają na państwa członkowskie, w tym również na Polskę, obowiązek zapewnienia ochrony prawnej zarejestrowanych nazw chronionych – informuje Małgorzata Książyk z biura prasowego Ministerstwa Rolnictwa. Mówi, że w związku z docierającymi do resortu sygnałami dotyczącymi nieprzestrzegania rozporządzenia UE przez podmioty handlowe działające na terenie Małopolski i Śląska minister rolnictwa zwrócił się do wojewodów z prośbą o podjęcie stosownych działań zmierzających do zapewnienia ochrony nazwy oscypek.
To kolejny przejaw wojny, jaka rozszalała się na Podhalu od początku marca, gdy oscypek zyskał unijny certyfikat, jako produkt o chronionej nazwie. Według unijnego już prawa chroniony jest nie tylko wrzecionowaty kształt i skład, ale i nazwa oscypek.
– Wszystkie takie nazwy łudząco podobne do oscypka są zabronione. Nie wolno ich używać – zaznacza starosta tatrzański, orędownik wejścia oscypka na unijne stoły, Andrzej Gąsienica Makowski.
Czy więc jest szansa zastąpić oscypek inną nazwą? – To trudna sprawa, bo z dawien dawna mówiło się oscypek i innej nazwy raczej nie było. Mało tego. Ta nazwa jest międzynarodowa i obowiązuje zarówno po polskiej, jak i słowackiej stronie Tatr. I nie mam tu za bardzo pomysłu, jak można ją go zastąpić – uważa Bartek Koszarek z Bukowiny Tatrzańskiej.
Jan Karpiel Bułecka z Zakopanego przypomina jednak, że kiedyś oprócz oscypka były i redykołki, czyli sery o takim samym składzie, ale w kształcie zwierząt.
– No i była również parzenica. To z kolei były sery owcze w kształcie serca. Zawsze ich skład i receptura były takie same. Nie tylko więc oscypek funkcjonuje w góralskiej kulturze, może więc tamte nazwy teraz powinny wrócić do łaski i objąć wszystkie sery, które oscypkami nie są – zastanawia się Jan Karpiel Bułecka.
Wiadomość o planowanej akcji likwidacji stoisk wzburzyła tych górali, którzy takimi pseudooscypkami handlują.
– Czy się boję? Pewnie, że tak. Cały czas, gdy podjeżdża samochód, szczególnie na krakowskich numerach, to myślę sobie, czy czasem to nie jakaś kontrola – mówi Józef F., stojący przy szosie w jednej z podhalańskich miejscowości. Dodaje, że takie sery to jego jedyne źródło utrzymania. – Jak napiszę serek góralski czy gołka, to już turystów tak nie przyciągnie jak choćby scypok – mówi.
Druga góralka, siedząca przy drodze zaraz obok gabloty ze „scypkami”, kontroli się nie boi. – A co zrobią? Siłą nas policja weźmie i usunie? Przecież to chłopaki stąd. Znajomi i rodzina tych, co z handlu serami żyją – odpowiada.
Ł. Bobek, J. Słowik