Fiakrzy wożący turystów do Morskiego Oka nie chcą konkursu, kto da więcej, ani testu z wiedzy o regionie.
Władze gminy Bukowina Tatrzańska oraz dyrekcja Tatrzańskiego Parku Narodowego wspólnie podjęły się trudnego zadania: rozwiązania problemów związanych z transportem do Morskiego Oka.
- Myślę, że w ciągu miesiąca, góra dwóch, uda się nam określić przejrzyste, klarowne zasady wyboru fiakrów, osadzone w prawie, akceptowane przez wszystkich - obiecał Szymon Ziobrowski, przedstawiciel TPN.
Przede wszystkim wożenie turystów do Morskiego Oka będzie przywilejem mieszkańców gminy Bukowina.
- Te tereny, zabrane pod park, należały kiedyś do górali z naszej gminy. Nikt tego dziś nie kwestionuje, ale chodzi też o to, by ludzie mogli tu na chleb zarobić - stwierdził Ludwik Rzepka, przewodniczący gminnej komisji ds. współpracy z TPN.
- Proponujemy, aby koncesje otrzymywali: mieszkańcy Bukowiny, górale, rolnicy, którzy obecnie lub kiedyś mieli konie i umieją się z nimi obchodzić. Wykluczamy osoby emerytowane i na rentach - wyjaśnił Sylwester Pytel, wójt gminy Bukowina. - Ci, którzy złamią regulamin, tracą koncesję, a na ich miejsce wchodzi kolejny na liście rezerwowej. Chcemy, by nadal funkcjonowały dwie listy: główna z 60 nazwiskami wozaków i rezerwowa.
Fiakrom jednak najbardziej zależy, by zrezygnowano z formy przetargu, jaki pod koniec każdego roku był ogłaszany (ostatnio zawieszony).
- Jak zbliżał się koniec roku, to w naszych rodzinach była żałoba. Bo to, Jezus Mario, znowu przetarg! I niepewność dla ludzi, czy się wygra, czy nie. A jak nie, to z czego żyć przez cały rok, co zrobić z koniem, całym tym sprzętem? Nie straszcie nas więcej tymi przetargami - prosił w imieniu fiakrów przewodniczący komisji.
Do tej pory sposoby rekrutacji były różne: obok przetargów były też przeprowadzane konkursy wiedzy dla fiakrów. Umowy były na rok.
- Teraz chcemy to zmienić - zaznacza Sylwester Pytel. - Przede wszystkim ze względów ekonomicznych chcemy, aby umowy obowiązywały przez 3 lata.
Dyrekcja TPN również nie jest zwolennikiem przetargu.
- Nam głównie zależy na bezpieczeństwie turystów - podkreślił Paweł Skawiński, dyrektor Parku. - Przetarg może sprawić, że wygrają, bo dadzą więcej, osoby przypadkowe, które nigdy z końmi nie miały do czynienia. A to nie może być biznesmen z Koszalina, który wystawi 60 swoich ludzi. Z drugiej strony rezygnacja z przetargu może spotkać się z krytyką ze strony tych, którzy nie są z Bukowiny. •
Halina Kraczyńska