Pod patronatem "Dziennika" - IX Ogólnopolski Konkurs.
Dwa lata trzeba było czekać na wolny termin w kalendarzu Waldemara Malickiego - wirtuoza dowcipu i fortepianu, ale koncert, który miał uświetnić finał IX Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego na fraszkę i aforyzm im. S.J. Leca, zgromadził kilkaset osób. Widownia trzęsła się od śmiechu i braw, a mistrz zachowywał kamienną twarz.
Popularność konkursu - pod honorowym patronatem burmistrza, z fundatorami biletów (dla uzdolnionej muzycznie młodzieży), parlamentarzystami: Anną Paluch, Edwardem Siarką, Franciszkiem Adamczykiem - co prawda nie maleje, bo zestawów krótkich form autorzy nadesłali nawet więcej niż w ubiegłym (utwory nadchodziły nawet z Holandii i Australii, z Wejherowa i Olecka), ale utrzymanie poziomu jakby przerosło ich możliwości.
Niektórzy - jak mówił przy wręczeniu nagród Maciej Pinkwart, sam literat, historyk, publicysta i jeden z jurorów - "polegli w boju" z wymagającą, krótką formą. Drugi Maciej - Krupa, też juror, dziennikarz, radiowiec, autor albumów, opatrzył wstępem pokonkursowy tomik, pisząc m.in.: Jedno zdanie. Kilka lub kilkanaście słów. Dwa, trzy wersy. To też literatura. Może nawet, paradoksalnie, trudniejsza od poematu lub powieści. Trudno powiedzieć... Aforyzm, fraszka, a także haiku, limeryk, czy z nowszych form - lepieje, to formy trudne, zmuszające do tego, by "odpowiednie dać rzeczy słowo". Z opasłych powieści i dramatów często pamiętamy jedno trafne zdanie, które trafia w samo sedno, czasem przechodzi do świadomości zbiorowej, powtarzane krąży wśród ludzi, nieświadomych jego źródła, żyje własnym życiem. Napisać takie zdanie to prawdziwa sztuka. Takie zdanie to jak wydobyta z muszli perła - klejnot poezji. Nie każdy to potrafi.
Trzecim jurorem był Szczepan Sadurski - satyryk z Warszawy, szef Wydawnictwa Humoru i Satyry, wydawca "Dobrego Humoru", który też objął patronatem IX edycję. Obiecał on laureatom legitymacje Partii Dobrego Humoru i zabawne pocztówki, ale dostaną je zwycięzcy pocztą, gdyż juror w czapce Stańczyka dojechać do Nowego Targu nie mógł. Dodajmy, że tak "upartyjnieni" w ubiegłym roku zostali - prócz laureatów - burmistrz Marek Fryźlewicz i aktor Piotr Cyrwus, a "starymi" członkami są m.in. Janusz Gajos i Krzysztof Daniec. Burmistrz miał zresztą przyjemność ufundowania własnej nagrody i przypadła ona Romanowi Gorzelskiemu z Łodzi za mało optymistyczną refleksję: Między humorem a honorem nie ma u nas żadnej różnicy...
Swojej dezaprobacie dla braku objawień jury dało wyraz, nie przyznając nikomu I nagrody. Drugą natomiast otrzymała ex aequo trójka autorów: Ewa Radomska z Wrocławia (m.in. za inteligentną uwagę: Jeśli prawda leży pośrodku, to kłamstwo stoi ze wszystkich stron...), Piotr Skurzyński z Gdyni (m.in. za refleksję bynajmniej nie optymistyczną: Każdy może latać. Ale tylko w dół) oraz bardzo oszczędny w słowach Wojciech Wojnar z Wrocławia, autor takich oto dwóch zdań: Ciemnych umysłów nie oświecą stosy. Coraz częściej mylimy honor z honorarium.
Autorzy z Podhala tym razem nie mieli szczęścia trafić na podium. Inna sprawa, że było ich zaledwie kilku. (ASZ)