Ojciec Leon do samorządowców.
- Pojęcie narodu było zawsze u komunistów podejrzane, bo kojarzyło się z siłą narodową. Czy przeciwko pojęciu narodu postawiło się internacjonalizm czy kosmopolityzm - na jedno to wychodziło. A my służymy tej małej cząstce narodu - nie narodowi jako grupie szowinistycznej, zamkniętej, ale społeczności otwartej - przypomniał sporej grupie słuchaczy zgromadzonych w nowotarskim urzędzie ojciec Leon Knabit, przeor tynieckich benedyktynów, jako gość zaproszony na kolejny cykl szkoleń dla samorządowców.
- Naród nie może trwać w łapciach łykowych, musi się rozwijać, "zakopianka" musi być wyremontowana i poszerzona, byle tylko nie wprowadzić jej na Giewont... - lokalnym przykładem zilustrował jedną z konstytutywnych powinności narodu ulubiony prelegent w habicie. Podstawowe prawa - i obowiązki zarazem - tak rozumianego narodu, to: prawo do wolności, do jedności, do rozwoju i do dziedzictwa kulturowego, które świadczy "o jego duszy i trwaniu".
Udało się też Ojcu Leonowi podać tak obrazową definicję samorządności, że od tej pory nawet ktoś daleki od tych kręgów powinien ją zapamiętać: - W ramach naszego regionu mamy prawo do wolności rządzenia. Przeciwieństwa tego prawa istniały historycznie, zauważalne są i dziś. - Kiedyś Cyrankiewicz decydował o recepturze kiełbasy w restauracji trzeciej kategorii - teraz Unia Europejska decyduje o długości ogórków... - sprowadził ojciec Leon do wspólnego mianownika zapędy centrów decyzyjnych różnej proweniencji.
Krytyczne spojrzenie pozwala jednak ojcu Leonowi dystansować się i od "oszołomstwa":
- Często słyszy się hasło "Komuno, wróć!..". Nawet Ojciec Święty widział w jej założeniach pewne pozytywne wartości, pewne rzeczy były dobre, pewni ludzie - wcale porządni. Kiedy Jan Paweł II stawał przed ekipą Gierka - złożył wyrazy szacunku. I to była kultura!... Teraz - która partia ustrzegła się wyzwisk? Niektórzy w swoim oszołomskim podejściu są skłonni wszystko przekreślać. Wtedy niszczą historię dialogu. Mimo wielu rzeczy dobrych - byliśmy wtedy jednak ogólnie zastopowani. Jak ktoś siedział cicho - zdołał się przemknąć. Inni nie osiągali stanowisk.
Wiele jeszcze było w ojca Leona wykładzie cennych, głębokich refleksji trafiających do sumienia, wiele też dowcipów (nieomijających i celibatu). Zwracał prelegent uwagę na zagrożenia dla pryncypiów i wartości, na przejawy nienawiści i zawiści społecznej, na skutki karmienia się "wulgarnym kulturowym kitem, jaki się nam wciska".
O jedności mówił przeor z Tyńca jako o prawie i obowiązku wobec społeczności, jako o liczeniu się z innymi. Tę myśl trzeba dedykować wszystkim, którzy zasiadają w samorządowych ławach i na stołkach. (ASZ)