Sympatię publiczności zdobył góral, który zaczął gonić za skaczącymi po polanie pniakami.
Konkurs drwali to tylko jedna z wielu atrakcją niedzielnego Święta Lasu w Kościelisku. Po raz kolejny impreza w ramach Tatrzańskich Wici zgromadziła kilka tysięcy osób. Na Siwej Polanie rywalizowali też grzybiarze jak i drużyny w przeciąganiu liny. A wszystko w rytm góralskiej muzyki. Tylu turystów u wylotu Doliny Chochołowskiej jeszcze nie widziano.
Najwięcej emocji, co chyba zrozumiałe, wzbudziła rywalizacja drwali. Można powiedzieć, że startowali w konkursie sami profesjonaliści - ludzie, którzy na co dzień pracują piłą i siekierą. Być może dlatego nikt z osób przyjezdnych nie odważył się rywalizować z góralami. Zawodnicy musieli wykazać się nie tylko umiejętnością piłowania i rąbania drewna, ale i znajomością budowy piły spalinowej. O tytuł drwala roku i cenne nagrody zmagało się kilkunastu zawodników. Szczególnie mordercze było rąbanie sporych rozmiarów klocków na czas. Klocki były cztery i każdy z nich trzeba było rozłupać na cztery kawałki. Sympatię publiczności zdobył góral, który w ferworze walki zaczął gonić za skaczącymi pniakami po polanie i rozrywać je gołymi rękami.
- Zaczęli się ze mnie śmiać to wróciłem do siekiery - śmieje pan Andrzej, jeden z drwali. - Trzeba wiedzieć jak uderzyć siekierą i mieć krzepę. Ja trenują na co dzień, bo przecież do usmażenia kotleta trzeba żonie przynieść drewno do kuchni.
Uhonorowano również grzybiarzy. Zwycięzca przyniósł z lasu prawie 5 kilogramów prawdziwków. Co prawda wybuchł spór czy wygrać powinien ten, który znalazł największego grzyba, czy też najwięcej grzybów w ogóle. Ostatecznie jury zadecydowało, że nagrody będą przyznawane za całokształt. Grzybiarze twierdzili, że najważniejsza jest szczęśliwa ręka, sprawne oko i wczesne wstawanie.
(bol)