Specjalnie dla podhalańskich baców.
Jak umiejętnie łapać owieczkę i jak najlepiej ją wydoić? Sprawa dla każdego juhasa i bacy niby nienowa. Jednak Regionalny Związek Hodowców Owiec i Kóz w Nowym Targu planuje wysłać baców na specjalistyczny kurs zakończony egzaminem.
Różne już wymogi stawiała przed prowadzącymi bacówki góralami Unia Europejska. A to żeby doprowadzać bieżącą wodę na hale, a to żeby wykafelkować miejsce produkcji oscypka. Przez wszystkie przeszkody bacowie przechodzili cało, argumentując swe racje historycznymi uwarunkowaniami produkcji owczego sera. Tym razem jednak przyjdzie im zasiąść najprawdopodobniej za szkolnymi ławami. A to za sprawą specjalistycznych szkoleń, jakie zamierza zorganizować dla podhalańskich baców Regionalny Związek Hodowców Owiec i Kóz. Kurs "bacowania po unijnemu" zakończony będzie egzaminem, między innymi jego częścią składową ma być wydojenie owiec przed komisją egzaminacyjną. Sprawdzającymi umiejętności teoretyczne i praktyczne pasterzy będą członkowie Związku Hodowców Owiec i Kóz, a także weterynarze i przedstawiciele służb mundurowych.
Sprzedający oscypki na Krupówkach nie dowierzają. - Mamy swoje owce od pokoleń. Tatuś robił na bacówce od małego, ja mu pomagam dziś. Co też nowego mi powiedzą na takim kursie? Szkoda czasu, szkoda pieniędzy. I to naszych dutków, i innych podatników - zaznacza proszący o anonimowość handlowiec.
Jednak władze Regionalnego Związku Hodowców Owiec i Kóz podkreślają, że kursy i egzaminy są niezbędne, jeśli oscypek ma być produkowany w zgodzie z unijnymi wymogami. Jak się to ma do tradycji gazdowania na bacówce? Być może jesteśmy właśnie "świadkami narodzin nowej, świeckiej tradycji", by sparafrazować powiedzonko z filmu "Miś" Stanisława Barei. (RAV)