Ważą się losy "zakopianki".
Najbliższe tygodnie zdecydują o losie rozbudowy "zakopianki". Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad stoi przed wyborem: z jednej strony na szali leży szeroko rozwinięta działalność komitetów protestacyjnych, z drugiej - potężne naciski i lobbing na rzecz terenów, położonych przy trasach alternatywnych. Gdy przeważy druga szala - mieszkańcy Podhala wraz z odwiedzającymi ich gośćmi skazani zostaną na wieczny korek.
Podczas ostatniej sesji Rady Miasta Zakopanego burmistrz Janusz Majcher poinformował o wynikach spotkania władz miasta z Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad.
- Jest kwestią najbliższych tygodni, czy "zakopianka" w ogóle będzie realizowana. GDDKiA działa pod wielką presją m.in. z Warszawy, aby wszystkie fundusze skierować na budowę tras wokół naszego regionu i skupić się na stworzeniu głównych tras krajowego transportu do Czech i Słowacji. Jeśli pierwszeństwo otrzyma budowa dróg na Zwardoń i Muszynkę, inwestycje na "zakopiance" staną.
Co to oznacza dla Zakopanego i przyległych gmin - nie trzeba tłumaczyć. Goście, przyjeżdżający odpocząć pod Giewontem, pomstują na wieczne korki na odcinku od Poronina do Zakopanego. Wielu z nich zarzeka się, że to ostatnia podróż w polskie Tatry.
Jeśli faktycznie zamiast zainwestować w "zakopiankę" GDDKiA stworzy dwa ciągi komunikacyjne, szerokim łukiem omijające Podhale w kierunku naszych południowych sąsiadów, skorzystają ośrodki wypoczynkowe leżące po drugiej strony Tatr: z łatwiejszym, bezpieczniejszym i szybszym dojazdem, bogatą, stale rozwijającą się infrastrukturą, liczniejszymi i mocniej reklamującymi się cieplicami geotermalnymi, nowoczesnymi stacjami narciarskimi. Tym bardziej że ostatnio pojawił się nowy ukłon w stronę komitetów protestacyjnych pod hasłem "Zamknąć Zakopane" - propozycja budowy parkingów zaporowych przed miastem.
- No to faktycznie zamknijmy miasto od zaraz. I odetnijmy od turystów, samochodów i pieniędzy... To wszystko przez fakt, że cała para poszła w gwizdek komitetów protestacyjnych. A nam zależało na skonsolidowaniu ludzi w walce o godziwe odszkodowania. Na tym powinniśmy się skupiać w rozmowach z inwestorem - mówi Andrzej Starzyk, który reprezentuje zakopiańczyków, rozumiejących konieczność rozbudowy drogi dojazdowej do miasta.
Janusz Majcher przypomniał, że na niedawne spotkanie z inwestorem w Szaflarach (18 lipca br.) zaproszono mieszkańców Dzianisza, Witowa i Szaflar, którzy w całości wypowiadali się przeciw rozbudowie "zakopianki".
- Te wszystkie komitety to czysta złośliwość. Nie myślą o tym, że jak nie będzie dobrej drogi do Zakopanego, to ludzie w ogóle tu nie pojadą. Wybiorą Słowację - i daleko przed Podhalem odbiją w lewo lub prawo. Turyści mieszkają w ościennych wobec Zakopanego miejscowościach nie ze względu na jakieś cuda, tylko dlatego że tam jest taniej. Ale każdy chce odwiedzić Krupówki czy Gubałówkę, Dolinę Strążyską, Kościeliską. Dlatego robi się korek na "zakopiance" - podsumowuje Andrzej Starzyk.
Zdaniem starosty Andrzeja Gąsienicy-Makowskiego, intensywne prace studialne na kierunku Głogoczów - Zwardoń to bardzo niepokojący sygnał. - Narciarze uciekną nam wtedy do Austrii i na Słowację. Dobrze, że posuwają się prace nad odcinkiem ekspresowym "zakopianki" do Rabki, ale jest problem z Nowym Targiem i komitetami protestacyjnymi pod kierunkiem wójta Ślimaka w Szaflarach, które chcą, aby "zakopianka" u nich się kończyła. Nam najbardziej zależy na odcinku między Poroninem a Zakopanem. Większość mieszkających przy trasie godzi się z wykupami. Trzeba teraz, aby wojewoda szybko wydał decyzje lokalizacyjne - i nie przeciągać sprawy. Jeśli powstanie bowiem nowy korytarz komunikacyjny na Słowację i do Austrii, to "zakopianka" nie będzie modernizowana przez następne 20 lat. Wtedy trudno mówić o rozwoju regionu. Trendy i mody się zmieniają, a my też możemy zostać bez gości i turystów - podkreśla starosta tatrzański.
(RAV)