Jedynka, dwójka, jedynka, dwójka, biegi, zmieniane raz po raz, i zawrotna prędkość 5-10 km na godz. - tak obecnie wygląda jazda pomiędzy Poroninem a Zakopanem. Znak, że zaczął się sezon letni.
Gości pod Tatrami przybywa. Większość jest zmotoryzowana. Jak grzyby po deszczu rosną też pensjonaty, hotele i apartamentowce. Tymczasem na "zakopiance" nic się nie zmienia od lat. Za to coraz więcej mamy "żywej reklamy" w postaci stojących wzdłuż drogi "łapaczy" z tabliczkami o wolnych pokojach.
- Dawniej tego nie było. To oznacza, że do Zakopanego przyjeżdża znacznie mniej osób niż miasto może przyjąć. Jedną z przyczyn są korki na "zakopiance". Mając w perspektywie stanie godzinami w upale, turyści szerokim łukiem omijają nasz region. Dlatego nie rozumiem podejścia do problemu osób, które niedawno spotkały się w Szaflarach - rozkłada ręce wiceburmistrz Zakopanego Wojciech Solik. Działalnością komitetów protestacyjnych oburzonych jest też wielu mieszkańców Zakopanego i okolic.
- Naturalnie, że ludzie mają rację twierdząc, że powinno się przyjść do właścicieli i rozmawiać, negocjować cenę i warunki wykupu nieruchomości. Ale to właśnie z winy komitetów protestacyjnych dostaliśmy się w objęcia nowej ustawy, która nie daje takich możliwości. Odroczono wykupy, a rząd, nie mogąc sobie poradzić z protestami, wprowadził kontrowersyjną ustawę - podkreśla Andrzej Starzyk, reprezentujący mieszkańców Zakopanego, którzy chcą rozbudowy "zakopianki".
Po głośnych podhalańskich protestach właściciele działek dowiedzą się o wywłaszczeniu pod drogę np. z gazety. Właściciel może stracić grunt - i nawet nie będzie o tym wiedział: od grudnia 2006 r. obowiązuje bowiem nowelizacja ustawy, która miała uprościć pozyskiwanie gruntów pod autostrady, drogi wojewódzkie, powiatowe i gminne. Właściciele nie muszą być powiadomieni o wywłaszczeniu bezpośrednio, ale przez obwieszczenie na tablicy ogłoszeń w urzędzie lub prasie lokalnej. - Przy akompaniamencie krzyków o ojcowiźnie, gdzie wcześniej sprzedano setki działek pod apartamentowce, proponuje się warianty trasy przebiegające w terenach zielonych. To wygląda jak zakamuflowane dążenie do otwarcia nowych terenów pod deweloperkę. A przecież te tereny to też ojcowizna! Dla przyjeżdżających w Tatry te protesty są żenującym pokazem. Jeśli nie chcemy tej drogi, to powiedzmy "koniec" raz na zawsze, a nie przepychajmy jej na działkę sąsiada - twierdzi Andrzej Starzyk. Dodaje on, że lansowany z zapałem pomysł rozbudowy kolei jako alternatywy drogowej grozi kolejnymi protestami - tym razem ze strony mieszkańców osiedla Wojdyły, z którymi do tej pory nikt nie rozmawiał na ten temat.
- Ludzie chętniej wypoczywają tam, gdzie łatwo dojechać i skąd bezpiecznie się wraca. Miasta rozwijają się przy głównych drogach komunikacyjnych. Przykre, że tak oczywiste sprawy trzeba tłumaczyć... Zakopane ryzykuje, że niedługo będziemy omijani szerokim łukiem przez turystów spieszących na Słowację - uważa prezes Tatrzańskiej Izby Gospodarczej, Andrzej Kawecki.
(RAV)
Więcej o promocji miasta przy zakorkowanej "zakopiance" - jutro