Policyjna akcja na przejazdach kolejowych.
Wczoraj przez cały dzień policjanci zakopiańskiej drogówki i funkcjonariusze Straży Ochrony Kolei sprawdzali, jak kierowcy zachowują się na przejazdach kolejowych. Niestety, efekty akcji nie były zbyt pocieszające - wciąż wielu z nas wjeżdża bezmyślnie na tory, nie patrząc, czy nie nadjeżdża pociąg i nie stosując się do znaku "stop".
Ci, którzy złamali wczoraj przepisy, dostali mandaty, ale i ulotki informujące o akcji "Bezpieczny przejazd".
W powiecie tatrzańskim na szczęście przejazdów kolejowych nie ma zbyt wiele, ale te, które są, do zbyt bezpiecznych nie należą. Szczególnie niestrzeżony przejazd w Poroninie Misiagach cieszy się złą sławę. Zginęło tu sporo ludzi. Ale często zapominamy, że nawet na strzeżonych przejazdach czyhają na nas niebezpieczeństwa i że również tam powinniśmy zastosować się do znaku "stop".
Wczoraj przezorność kierowców sprawdzano w Poroninie na głównym przejeździe. - Za niedostosowanie się do znaku stop przy przejeździe grozi mandat stuzłotowy oraz jeden punkt karny - mówi sierżant Dariusz Pietras z zakopiańskiej drogówki. - Jest gros kierowców, którzy zatrzymują się na przejeździe, ale są i tacy, którzy nie zwracają uwagi na znaki. Niestety, są i tacy, którzy wjeżdżają na przejazd, gdy już opuszczają się lub podnoszą szlabany. Mieliśmy tu dziś w Poroninie kierowcę, który nie dość że złamał przepisy, to jeszcze nie posiadał prawa jazdy. Wszyscy ukarani dostawali nie tylko mandaty i pouczenia, ale tym razem policjanci wręczali im ulotki mówiące o akcji "Bezpieczny przejazd".
- Uświadamiamy kierowcom, jakie niebezpieczeństwo grozi im w razie zderzenia z pociągiem, że to jakby słoń zderzył się z mrówką - wyjaśnia Franciszek Florek, zastępca Komendanta Rejonu Straży Ochrony Kolei w Nowym Sączu. - Stosujemy się zazwyczaj do czerwonego światła na normalnych skrzyżowaniach, a przy przejeździe, gdy miga światło, to często jest lekceważone. Tymczasem, o ile przy zderzeniu z innym autem mamy szanse na przeżycie, to jeśli najedzie na nas pociąg, szanse mamy zerowe. Rozpędzone tysiąc ton uderza w stosunkowo mały samochód.
Zarówno policjanci, jak i funkcjonariusze SOK uważają, że wlepiony mandat na tego typu akcji plus ulotka - to najlepsza metoda na wychowanie kierowców.
(bol)