XXIII przegląd wiejskich zespołów teatralnych.
Tu występują już najlepsi, nad którymi można się poważnie zastanawiać - mówi Stanisław Łukaszczyk, przedstawiciel organizatorów - czy to amatorzy czy profesjonaliści...
Dziewięć wiejskich zespołów teatralnych z czterech województw: małopolskiego, śląskiego, podkarpackiego i łódzkiego prezentowało się na bukowiańskiej scenie w ramach XXIII Sejmiku Wiejskich Zespołów Teatralnych, które w miniony weekend odbywały się w Centrum Kultury w Bukowinie Tatrzańskiej.
- Zaczęło się od wywodzin, gdy panny młode panów młodych wodzą. Potem widzowie przenieśli się do karczmy, gdzie zespół z Otwinowa przypomniał zabawy i żarty w kusy wtorek, ten przed środą popielcową. Bo to u nich w ten dzień, wiecie, baby rządzą chłopami, nie tak jak to u nas, że baby przez cały rok nami rządzą... Chłopy musiały tańcować i jeszcze za muzykę płacić - żartował Stanisław Łukaszczyk.
Teatry pokazały też gazdówkę hrubego gazdy, imieniny u Andrzeja, były cyganeczki, żniwówka, maglowanie i jak to z Jagusią bywało.
Zaskoczyli widzów aktorzy teatru Tradycja z Okleśnej (w Małopolsce), którzy pokusili się przedstawić w Bukowinie... "Zemstę" Aleksandra Fredry. Oryginalny spektakl pt. "Baśni tatrzańskie" zaproponował Amatorski Zespół Teatralny im. Józefa Pitoraka z Bukowiny Tatrzańskiej, w którym aktorzy zagrali razem z lalkami. - Występują u nas smoki, dziwożony, leluje a wszystko w konwencji baśniowej. Myślę, że warto obejrzeć - zachęca konferansjer.
Bukowiański teatr, który kończy w tym roku 23 lata, co roku - jak podkreśla Zygmunt Kuchta, dyrektor Centrum Kultury w Bukowinie - wystawia nowy spektakl. Czasem przygotowuje nawet i dwie premiery rocznie.
- Nasz teatr, choć już młody nie jest, cały czas żyje - zaznacza dyrektor Kuchta. - Co ważne w nim: jest teatrem kilku pokoleń, bo i młodzi chcą grać na scenie, przypominać dawne zwyczaje, tradycje, jakie kultywowane były w naszej wsi i w naszym regionie.
- W Bukowinie to żyje. Naprawdę ludziom chce się bawić w teatr, bo tak trzeba to ujmować. Robią to z sercem, bo przecież zajmuje im to dużo czasu. Sam, choć jestem po całym dniu roboty, lecę na próbę i chce mi się - dodaje Stanisław Łukaszczyk.
(hak)