ZAKOPANE. Dawny dom pracy twórczej UJ dla "bohemy" z całej Polski.
- Jest tam taki smród, że nie da się wytrzymać! - prosiła o interwencję władze Zakopanego radna Renata Szych.
W budynku, w którym dawniej mieścił się dom pracy twórczej Uniwersytetu Jagiellońskiego (teraz jest własnością prywatną), od roku mieści się pijacka melina. - Jest to miejsce spotkań bezdomnych i alkoholików, którzy całymi dniami wysiadują pod domem. Wyglądają fatalnie, zaczepiają przechodniów prosząc o pieniądze - opisuje sytuację Renata Szych. - Chyba są jakieś procedury dla zabezpieczenia tego terenu?
Widać i czuć, że jest bezdomny
Pod starą, zarośniętą, ale jeszcze piękną willą na murku siedzi tylko jeden mężczyzna. Widać i czuć, że jest bezdomny. Pijany nie jest. Jak sam twierdzi, pił cztery dni temu. Wyjaśnia nam, że on i kolega profesor z czterema fakultetami są w tym budynku stałymi lokatorami. - Reszta to dochodzący - mówi pan Jacek, który przyjechał do Zakopanego aż z Łodzi po tym, jak wyrzucono go z pracy. - Czasem śpi tu nawet i dziewięć osób. Kobiety, mężczyźni, jak popadnie. Przecież tam są trzy piętra, wersalki, fotele. Jest gdzie mieszkać.
W nocy wpadli i pobili
Pan Jacek tłumaczy, że oni z profesorem nikomu nie wchodzą w drogę, nie zaczepiają. - My tu z profesorem mieszkamy, nie wadzimy nikomu. Proszę popatrzeć, siedzę sobie na tym murku spokojnie, czy komuś robię krzywdę, albo przeszkadzam? - pyta. - To ci, co przychodzą nie wiadomo skąd, wszczynają burdy. Wczoraj w nocy wpadli do domu i nas pobili. Pan Jacek pokazuje na głowie rany. Jego koledze - twierdzi - napastnicy złamali obojczyk. - Owszem, zlumpiłem się, ale chcę iść do Caritasu, poprosić o jakieś lepsze rzeczy i wrócić do Łodzi, zacząć jakieś lepsze życie - obiecuje pan Jacek i... prosi nas o 2 zł.
Szukamy pana profesora w domu pracy twórczej, ale udaje się nam wejść tylko do przedsionka. Dalej nie pozwala nam wejść odór moczu i fekaliów oraz walające się wszędzie butelki i śmieci.
Sąsiedzi meliny na Kamieńcu są podzieleni. Jedni twierdzą, że osobliwa "bohema" z całej Polski im nie przeszkadza. Inni, szczególnie ci, którzy prowadzą tu działalność, narzekają na uciążliwe sąsiedztwo.
- Dla mnie są oni nieszkodliwi. Nie przeszkadzają, nie są nachalni, owszem proszą o pieniądze, ale nie jakoś agresywnie - opowiada pan Andrzej, mieszkający w pobliżu.
Uciążliwe sąsiedztwo
Jednak inny sąsiad, pan Tomasz, twierdzi, że bezdomni przychodzą pod kiosk, żebrzą, zaczepiają, przewracają się na chodniku, leżą pijani. - Tak jest przez cały dzień. Nie cieszy mnie takie sąsiedztwo - podkreśla. To samo usłyszeliśmy w pobliskim sklepie. - Są bardzo uciążliwi - zaznaczają pracownice marketu. - Stoją pod sklepem, zaczepiają naszych klientów. To nie jest dla nas dobra reklama.
Wiceburmistrz Zakopanego Wojciech Solik mówi, że takich miejsc w mieście jest więcej, ale gmina niewiele może zrobić, jeżeli budynki są prywatne. - Wysłaliśmy pisma do właściciela domu przy ul. Kamieniec. Ma zabezpieczyć budynek tak, aby nie stwarzał zagrożenia - wyjaśnia wiceburmistrz Solik. - Wystosowaliśmy też pismo do zakopiańskiego nadzoru budowlanego, aby przejął sprawę.
Problem najprawdopodobniej rozwiąże wyburzenie willi, które - jak mówią sąsiedzi - planuje jej właściciel. Ma tu powstać apartamentowiec, może też dla bohemy. Ale już innej.
Halina Kraczyńska