Zamiast bryndzy - owcza pasta serowa. Takie są pierwsze konsekwencje zarejestrowania bryndzy podhalańskiej jako regionalnego produktu Unii Europejskiej.
Producenci nie wiedzą czy nadal można sprzedawać na straganach bryndzę, czy też jest to karane. Stąd bryndzy praktycznie nie ma. Jest za to owcza pasta serowa. Choć trzeba pamiętać, że wakacje to czas gdy zazwyczaj bryndzy nie ma. Bowiem bunc, z którego się ją produkuje, jest masowo wykupywany przez turystów.
Do tej pory w Zakopanem praktycznie na każdym regionalnym stoisku z oscypkami można było kupić bunc i bryndzę. Teraz jednak gdy bryndza podhalańska została oficjalnie zarejestrowana jako unijny produkt regionalny górale boją się ją sprzedawać bez wymaganego prawem certyfikatu. Dlatego na wielu stoiskach bryndzy nie ma a na innych sprzedawana jest jako pasta na chleb. - My sprzedajemy co mamy - wzrusza ramionami młoda góralka. - Unijnej bryndzy u nas brak. Sprzedajemy za to pastę serową i mamy do tego prawo.
Górale pod Gubałówką zastanawiają się jaka właściwie nazwa została w Brukseli zastrzeżona.
- Słyszałam, że nie można sprzedawać tylko bryndzy podhalańskiej - mówi pani Ania. - A jeśli na produkcie napiszemy same słowo "bryndza" to już wszystko jest zgodne z prawem. Zresztą na razie wszyscy tutaj jesteśmy zdezorientowani i nie wiemy jak to jest. Wiadomo, że potrzebny będzie certyfikat, ale nikt nie mówi kto go będzie wydawać.
Górale przypominają zresztą, że bez względu na unijne procedury co roku w wakacje bryndzy praktycznie nie ma.
- Robi się ją ze skiśniętego buncu - wyjaśnia pan Marian z jednego ze straganów. - A teraz zbyt na bunc jest i nie ma z czego pasty serowej robić. Dlatego też pewnie trudno ją dostać.
(bol)