Cerkiewnym szlakiem z Jolą Flach.
"Przed rozpoczęciem pracy przeżegnaj się, módl się w milczeniu i daruj swoim winowajcom. Pracuj w skupieniu nad każdym szczegółem swoje ikony, jakbyś pracował przed samym Bogiem. (...) Gdy masz wybrać kolor, wyciągnij w głębi serca rękę do Boga i spytaj Go o radę. (...) Nie zapominaj o radości obdarowania świata ikonami, radości pracy przy malowaniu ikon, radości sprawiania, że święty jaśnieje przez Twą ikonę, radości zjednoczenie ze świętym, którego oblicze malujesz".
To tylko wyimki z zasad pisania ikon, jakie autorka kolejnej wystawy w nowotarskim ratuszu - Jolanta Flach - umieściła między swoimi fotografiami i pracami. Dziennikarka i fotoreporterka "Tygodnika Podhalańskiego", rozmiłowana zwłaszcza w orawskiej i babiogórskiej kulturze, objawiła się teraz jako ikonopisiec (żeńskiej formy od tradycyjnej ruskiej nazwy raczej nie ma...) i dokumentalistka sakralnych zabytków, które trzeba bronić przed czasem, rabusiami, pożarem.
W kilka lat Jola przewędrowała ziemie od Rusi Szlachtowskiej po Przemyśl, dokumentując ponad 250 obiektów z ich ikonostasami (jeśli się zachowały) i architektonicznymi detalami.
- Te zabytki wciąż są zagrożone: rabunkami, wywózką za granicę, pożarem - mówi Jola. - W minionych latach wiele się zmieniło w pejzażu - we wrześniu ubiegłego roku spłonęła na przykład cerkiew w Komańczy. Część tych świątyń służy teraz rzymskim katolikom. Problemem jest też brak pieniędzy na konserwację, a drewno niszczeje.
Jednym z obrońców pozostałości ruskiej kultury na naszych ziemiach jest Filip Ikoniak z Jaworek, który był witany na wystawie jako gość honorowy.
Malarka ocala religijno-artystyczny fenomen nie tylko dokumentacją fotograficzną. Trzy lata (z przerwami) poświęciła na to, by zgłębić tajemnicę ikonopisania; uczyła się tej sztuki od zakonników prawosławnych i katolickich, poznawała teorię koloru, teologię i estetykę ikony, receptury farb sporządzanych z minerałów, łączonych z żółtkiem kurzego jaja. Najwłaściwsze dla ikony jest drewno lipowe - deseczki łączone spongą od tyłu. Tradycyjny grunt to rybi klej (karuk z jesiotra), ale ten kosztowny specyfik z powodzeniem może zastąpić klej króliczy. Reszta to sprawa wiedzy i iskry bożej. Jednej ikonie Jola potrafi poświęcić nawet pół roku.
(ASZ)