W Gliczarowie Górnym zawrzało.
Pomimo wakacyjnej kanikuły wokół szkoły w Gliczarowie Górnym wrze. Rodzice uczniów zjawili się na sesji Rady Gminy Biały Dunajec, żeby zaprotestować przeciwko złemu traktowaniu przez dyrekcję szkoły. Zagrozili, że jeśli radni nie rozwiążą konfliktu z dyrektorką, to przeniosą dzieci do innych placówek.
Środowa sesja w Białym Dunajcu miała burzliwy przebieg. Stało się tak za sprawą licznie przybyłych rodziców uczniów szkoły w Gliczarowie Górnym. Przybyli na obrady zagrozili, że jeśli konflikt z dyrektorką placówki nie zostanie rozwiązany, przeniosą dzieci do innych szkół. Radny Andrzej Skupień, który jest jednocześnie nauczycielem, podkreślał, iż rodzice chcą czuć się gospodarzami w szkole, jednak przez dyrekcję traktowani są bezosobowo, wręcz jak intruzi, którzy nie mogą mieć nic do powiedzenia.
- Nam chodzi o dobro naszych dzieci - mówili rodzice. Podawali przykłady nieprofesjonalnego, a nawet niepoważnego traktowania pracy z dziećmi. - W zerówce przez półtora miesiąca lekcje prowadzili: praktykant, ksiądz i sekretarz, który czytał dzieciom bajki. Prawdziwych lekcji nie było też w innych klasach. Ich zdaniem, problem dotyczył języka polskiego, angielskiego i matematyki. Z powodu nieobecności nauczycieli program z tych przedmiotów nie został zrealizowany.
Kierowniczka Wydziału Oświaty w gminie, Marta Ruchała, nie zgadzała się z zarzutami. - Powiadomiona o konflikcie w szkole przeprowadziłam kontrolę, w wyniku której nie stwierdziłam żadnych uchybień - podkreśliła podczas sesji.
Przedstawiciel kuratorium oświaty, który badał sprawę, potwierdził natomiast jedynie część zarzutów pod adresem szkoły. Zgodnie z jego zaleceniem, nauczyciele mają złożyć szczegółowe sprawozdania odnośnie realizacji programu z danego przedmiotu.
Sekretarz Stanisław Majerczyk wziął w obronę dyrektorkę szkoły. Podkreślił, że konflikt wokół SP w Gliczarowie Górnym trwa od wielu lat. - Przed nią pracowało tam kilku innych dyrektorów i konflikty też były - dodał.
Innego zdania był jednak nauczyciel i radny Marek Sosiński. Przypomniał, że to, co obecnie wystąpiło w Gliczarowie Górnym, miało już miejsce w kierowanej przez tę samą osobę szkole w Groniu (gmina Bukowina Tatrzańska).
Podsumowując dyskusję, wójt Andrzej Nowak podkreślił, że przed podjęciem jakiejkolwiek decyzji musi być przeprowadzona rozmowa z nieobecną na sesji dyrektorką szkoły. Władze gminne chcą też zasięgnąć opinii rady pedagogicznej placówki.
(RAV)