Stragany, tartak, a niebawem apartamenty.
Za rozbiórkę nielegalnej inwestycji firma może zarobić nawet pół miliona złotych. Nic dziwnego, że chętnych podjęcia się takiego zadania nie brakuje. Pod Tatry w kolejce ustawiają się firmy ze Śląska i z Krakowa. Jednak do tej pory na Podhalu udało się przeprowadzić jedynie rozbiórkę straganu i tartaku. Wielokondygnacyjne obiekty mieszkalne i stawiane pod wynajem architektoniczne potworki czekają na swoją kolej.
Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego w Zakopanem odbiera średnio rocznie około 300 meldunków o samowolach budowlanych. Nie oznacza to jednak, że tyle nielegalnych inwestycji wyrasta podczas każdego sezonu budowlanego pod Tatrami.
- To są trzy podstawowe kategorie zgłoszeń. Rzecz dotyczy bowiem rozbudowy istniejących budynków, nielegalnych remontów, a także inwestycji rozpoczętych od podstaw - zaznacza inspektor powiatowy Jan Kęsek - Obecnie mamy w Zakopanem trzy duże obiekty, które są największymi samowolami: wielorodzinny dom na ul. Małe Żywczańskie, blok pięciokondygnacyjny o kubaturze 9 tys. metrów sześciennych obok cmentarza na Pardałówce i siedmiokondygnacyjna rozbudowa domu mieszkalnego na ul. Wincentego Pola. To jest tragedia, bo ten obiekt to nawet dokładnie nie wiadomo czym miałby być.
W zakopiańskim inspektoracie dodają, że są krakowskie firmy zainteresowane przeprowadzeniem rozbiórek, których koszt wyceniono na 300, 400 i 500 tys. złotych. - Do tej pory jednak udało nam się przeprowadzić rozbiórki nielegalnych straganów handlowych i tartaku w Jurgowie - podkreśla Jan Kęsek.
Zakopiańskie władze poprzedniej kadencji obiecywały zagwarantować fundusze na rozbiórkę nielegalnej inwestycji na Małem Żywczańskiem. - Problem jednak w tym, że rozbiórkę przeprowadza się na koszt inwestora, tak więc nawet jeśli władze miasta dałyby nam potrzebne na ten cel pieniądze, to my musielibyśmy je przekazać inwestorowi prowadzącemu nielegalną inwestycję, a ten dopiero mógłby przeznaczyć je na rozbiórkę - wyjaśnia inspektor powiatowy w Zakopanem.
(RAV)