Wędrówki niecodzienne.
Pionierem lutnictwa na Podhalu i mistrzem dla wszystkich lutników pozostaje Franciszek Marduła - to o jego szkole mówi się z szacunkiem i przywołuje przy każdej okazji. Od czterech lat działa grupa podhalańskich artystów lutników o największym dorobku i osiągnięciach, która promuje lutnictwo podhalańskie nie tylko w kraju, także w Europie i świecie. Jak to w życiu bywa, bardziej tam jest znana niż na samym Podhalu.
Antonio Stradivari żył ponad 90 lat, pozostawił ok. 1 100 skrzypiec, które są przedmiotem pożądania wszystkich instrumentalistów. Stradivari, jak i Guarneri, Ruggeri, Amati tworzyli słynną szkołę lutniczą w Cremonie. Andrea Amati był założycielem szkoły cremońskiej, a Nicola Amati najsłynniejszy z rodu, był nauczycielem Antonia Stradivariego.
- Na Podhalu każdy z nas w pewnym sensie był prowadzony przez Franciszka Mardułę i miał kontakt z mistrzem - jedni mniej, drudzy więcej, ale każdy przewinął się przez pracownię mistrza - powiedział "Dziennikowi Polskiemu" Jerzy Nitoń podczas spotkania lutników podhalańskich na Kokoszkowie w Nowym Targu.
Inicjatorem wystaw lutniczych był nieżyjący już członek grupy Andrzej Janik-Firek. - Na Podhalu jest dużo lutników czynnie działających, którzy są członkami Związku Polskich Artystów Lutników. Jednak każdy z nas działa indywidualnie, natomiast Andrzej Janik chciał jako prekursor tych wystaw pokazać, ilu nas jest. To jest podstawowy cel naszej grupy, dowieść, że na Podhalu robi się bardzo dobre instrumenty - dodaje Jerzy Nitoń, sam artysta lutnik, nauczający tego zawodu w Zespole Sztuk Plastycznych im. Antoniego Kenara w Zakopanem.
Wiosną grupa zaistniała na znaczącej w Europie wystawie w Luksemburgu, która była następstwem wizyty lutników z Mirecourt, kolebki lutnictwa francuskiego. To była pierwsza międzynarodowa wystawa podhalańskich lutników.
Spotkanie nowotarskie poświęcone było kolejnej ważnej wystawie na zamku w Książu, zaplanowanej na 17-27 sierpnia, a towarzyszącej Międzynarodowemu Festiwalowi Kameralistyki Ensamble im. Księżnej Daisy, którego współorganizatorem i dyrektorem artystycznym jest Marcin Markowicz. Festiwal znany jest w Europie i gości wielu znakomitych wirtuozów - nosi imię arystokratki, uważanej za jedną z najpiękniejszych kobiet swojej epoki, znanej z działalności charytatywnej, która zmarła w Wałbrzychu 29 czerwca 1943 r., a miejsce pochówku do dziś pozostaje tajemnicą zamku w Książu.
Jak lutnictwo podhalańskie wygląda na tle europejskim?
- Jest mi trochę niezręcznie wypowiadać się i obiektywnie ocenić naszą działalność lutniczą - mówi skromnie Jerzy Nitoń. - Nie odstajemy od Europy i świata, i mamy co pokazać. Wielu moich kolegów ma świetne osiągnięcia na różnych prestiżowych konkursach lutniczych w Cremonie, Moskwie, Hrádec Králové, Poznaniu i wielu innych. Są one wykładnią tego, co się robi na Podhalu. Z tego powinniśmy się cieszyć i być dumni.
W bieżącym roku zaplanowali trzy wystawy. Wprawdzie mogą robić więcej, ale to mijałoby się z celem, bo nie liczy się ilość, a jakość - podkreślają jej członkowie. - Moim najskrytszym marzeniem jest, żeby udało się zorganizować w Zakopanem międzynarodowy konkurs lutniczy - mówi Jerzy Nitoń. - Byłem już na spotkaniu z Radą Miasta, rozmawiałem z burmistrzem Zakopanego i chętnie przyjęli ten pomysł. Mam nadzieję, że taki konkurs uda się zorganizować. Byłby świetnym podsumowaniem całej twórczości lutniczej na Podhalu.
Członkowie grupy są artystami lutnikami, mistrzami w swoim zawodzie, chociaż Jerzy Nitoń na początku rozmowy skromnie wyjaśnia: - Mistrz kojarzy mi się z osobą o dużym doświadczeniu, charyzmie, osobowości. Mistrzem albo się jest, albo nie jest. To musi wyjść z zewnątrz, a nie z wewnątrz. Wśród nas jest wielu znakomitych artystów lutników o określonej pozycji w świecie lutniczym, którzy zasługują, by mówić do nich mistrzu, ale na to naprawdę trzeba zapracować. Bez zastanowienia wymienił nazwiska najbardziej znanych lutników w świecie: Jan Bobak, Jan Łacek, Andrzej Bednarski. Wszyscy członkowie grupy są solą lutnictwa na Podhalu. Ich skrzypce, altówki, wiolonczele są z najwyższej przegrody i dlatego wielu muzykantów grających na Podhalu nie stać na ich zakup. Większość gra na instrumentach dobrych, ale jeszcze nie mistrzowskich - podkreślali podczas rozmowy.
Działają w ramach Związku Polskich Artystów Lutników i nie zamierzają tworzyć nowego stowarzyszenia. Jak podkreślają, wręcz nietaktem byłoby dzielić związek, zresztą nie widzą takiej potrzeby. Od samego początku stanowią grupę ok. dwudziestoosobową, wiąże ich nieformalna umowa, że każdy musi być członkiem Związku Polskich Artystów Lutników, a do swojego grona przyjmują po wyrażeniu zgody przez wszystkich członków. Obecnie do grupy należą: Jerzy Nitoń, Michał Różak, Tomasz Kowalski, Jan Łacek (senior), Maciej Łacek, Andrzej Bednarski, Władysław Bednarski, Roman Głogowski, Jacek Krupa, Jan Bobak, Jan Bator, Andrzej Czernik, Franciszek Marduła, Stanisław Marduła, Andrzej Słodyczka, Stanisław Król, Józef Staszel.
Najbliższą wystawą grupy będzie "Wokół lutnictwa Podhala i Mirecourt" w Galerii "Strug" w Zakopanem w dniach 2-14 sierpnia.
Tekst i fot. RYSZARD M. REMISZEWSKI