Zgrać dwie kluczowe inwestycje.
Budowa zakopiańskiego centrum komunikacyjnego musi zostać w pełni zintegrowana z planami przebudowy i modernizacji "zakopianki". Bez tego za parę lat może się okazać, że miasto pod Giewontem będzie miało niewydolny system komunikacji, a wjeżdżający w szczycie sezonu do Stolicy Polskich Tatr wciąż, jak przez lata całe, stać będą w kilometrowych korkach.
Całość kołowych ciągów komunikacyjnych wchodzących do miasta dodatkowo musi współgrać z planowaną przez Polskie Linie Kolejowe budową szybkiej kolei, która połączy Zakopane z Nowym Targiem i Krakowem.
Na połączeniu budowy centrum komunikacyjnego z modernizacją "zakopianki" najbardziej skorzysta zaniedbana dziś zakopiańska dzielnica Szymony.
Zebrani podczas obrad komisji urbanistyki i architektury zgodnie poparli wniosek, aby w pracach nad rozbudową i modernizacją "zakopianki" uzgodnić z inwestorem uwzględnienie budowy nowych węzłów komunikacyjnych na wysokości stacji "JET" i na ul. Chyców Potok. Zdaniem zakopiańskich radnych tylko takie ustalenia sprawią, że obciążona dziś arteria, jaką stała się ulica Chramcówki, odetchnie od nadmiernego ruchu kołowego.
- To przecież dawna, urokliwa dzielnica uzdrowiskowa. Tu działał zakład leczniczy doktora Chramca. Niestety, w latach 60.-70. zupełnie o tym zapomniano. Na Szymonach zlokalizowane zostały prawie wszystkie największe zakopiańskie zakłady przemysłowe.
Nowy plan zagospodarowania tego obszaru miasta ureguluje kwestie komunikacyjne i pozwoli na uporządkowanie tego terenu - podkreślił wiceprzewodniczący komisji urbanistyki Krzysztof Kiełb.
O tym, że miasto nie może sobie pozwolić na komfort czekania na to, co zaproponuje i zrobi inwestor modernizujący "zakopiankę", mówił sekretarz Zakopanego, senator Franciszek Bachleda-Księdzularz. - Rada miasta musi uchwalić plan z wyznaczonym korytarzem dla nowej linii kolejowej i "zakopianki". Nie możemy w tym zakresie czekać na rozwiązania ze strony Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad i Polskich Linii Kolejowych, ponieważ te dwie instytucje działają jak dwa odrębne państwa. Właśnie miało się odbyć spotkanie władz obu instytucji u wojewody, ale do niego nie doszło. Spotkają się dopiero w Warszawie u ministra.
Sekretarz miasta przypomniał, że paradoksalnie, przed zaniedbaną dziś przemysłową dzielnicą, jaką są Szymony, otwierają się szerokie perspektywy. A to za sprawą dostępu do unijnych środków. - Obecnie tego typu dzielnice są preferowane w Unii Europejskiej - dodał Franciszek Bachleda-Księdzularz.
(RAV)