Jest praca za najniższą pensję krajową, a koszty życia w Zakopanem są tak wysokie jak w Warszawie.
W powiecie tatrzańskim z miesiąca na miesiąc widać coraz większe zapotrzebowanie na pracowników. Ceny w sklepach rosną. Ofert pracy jest bez liku. Niestety to, co oferują pracodawcy, nie zachwyca.
Ostatnio pojawiła się informacja, że w najbliższych tygodniach kolejny raz podrożeje paliwo. Jak donosiły media, najdroższa benzyna jest w Warszawie, gdzie kosztuje 4,5 zł. Tymczasem w Zakopanem od kilku już tygodni za litr bezołowiowej 95 trzeba zapłacić 4,55 zł, a czasami nawet i 4,6 zł. Z paliwem rosną ceny produktów spożywczych. Chleb, mąka, wędlina drożeją niemal z tygodnia na tydzień.
Niestety, z podwyżką cen nie rosną wynagrodzenia, chociaż ofert pracy przybywa. - Teraz jest więcej ofert pracy niż poszukujących zatrudnienia - mówi Krystyna Grzeszczak, kierownik Powiatowego Urzędu Pracy w Zakopanem.
Największe zapotrzebowanie na siłę roboczą jest w branżach gastronomicznej, hotelarskiej i handlowej. Na wiosnę przybywa także ofert dla budowlańców. Niewielu jednak pracodawców znajduje chętnych. Głównym powodem tego stanu rzeczy są niskie wynagrodzenia. - Zakopane zresztą zawsze odstawało od reszty kraju pod względem pensji - wyjaśnia Krystyna Grzeszczak.
Teraz średnio pracodawcy proponują 1100 zł brutto czyli minimalne ustawowe wynagrodzenie w Polsce.
- Oferują bardzo niskie pensje, a mają wysokie wymagania. Tymczasem koszty życia w Zakopanem są tak wysokie jak w Warszawie - zaznacza kierownik zakopiańskiego PUP.
Nie ma się co dziwić, że brakuje chętnych do pracy. Ludzie wolą zarabiać na czarno, lub po prostu wyjechać. - Sama wychowuję dziecko. Zarabiam teraz 1200 zł na rękę. Niestety, koszty życia są za wysokie - mówi pani Anna z okolic Zakopanego, która chce pozostać anonimowa. - Dlatego planuję wkrótce wyjechać do pracy za granicę.
Łukasz Bobek