Mieszkańcy zakopiańskiej ulicy Za Cieszynianką mają dość uciążliwego sąsiada. Chcą likwidacji placówki. W sporze nie pomógł nawet burmistrz.
Mieszkańcy ul. Za Cieszynianką w Zakopanem mają już dość uciążliwego sąsiada - szkoły Callana nauczającej języka angielskiego. W konflikcie nie byłoby nic dziwnego, gdyby nie fakt, że chodzi o szkołę językową. Działalność cicha i edukacyjna nie powinna przecież wadzić nikomu. Tymczasem okolicznym mieszkańcom przeszkadzają m.in. zaparkowane samochody uczniów jak i to, że placówka się rozbudowuje.
Szkoła solą w oku
Sąsiedzi potrafią sobie uprzykrzać życie. To rzecz niewątpliwa. Można narzekać na pobliską hałasującą stolarnię czy zakład mechaniczny. Ale na szkołę? W Zakopanem część mieszkańców ul. Za Cieszynianką nie podoba się, że w jednym z budynków działa szkoła językowa. - Jakiś czas temu związałam swoje życie z Zakopanem - opowiada Małgorzata Wierzchowska, właścicielka szkoły Callana. - I zamiast tworzyć tu kolejny apartamentowiec, czy pensjonat postanowiłam zorganizować szkołę językową. Uważam, że taka placówka Zakopanemu jest potrzebna. Uczy się u mnie śmietanka stolicy Tatr. Tymczasem, gdy zaczęłam rozbudowywać budynek, zaczęły się problemy.
Mieszkańcom to się jednak nie spodobało i skargę złożyli do władz miasta. A burmistrz umówił się z nimi na wizję lokalną.
Próba mediacji
Władze Zakopanego liczyły, że sąsiadom uda się dogadać.
- To konflikt jakich wiele w Zakopanem - mówił podczas wizytacji burmistrz Janusz Majcher. - Takie typowe sąsiedzkie nieporozumienie. Ale mam nadzieję, że zwaśnione strony się dogadają i zaproszą mnie jeszcze na wspólne ognisko z pieczeniem kiełbasy. I zapewniam, że nie trzeba będzie szkoły likwidować. Według mnie jest ona chlubą dla miasta.
Optymizmu burmistrza nie podzielają jednak sąsiedzi szkoły. - Bez parkingu dla samochodów o końcu konfliktu nie ma mowy - denerwuje się jedna z właścicielek. - Proszę spojrzeć na tą ulicę jaka jest wąska. Wystarczy kilka zaparkowanych samochodów i już mamy problem. A tu nie ma gdzie zrobić parkingu. Droga jest wąska, dwukierunkowa, ślepa i cud tu się nie zdarzy.
Nie rozumiem konfliktu
Szkoła działa już cztery lata tymczasem pierwsze protesty pojawiły się dopiero teraz. - Z roku na rok coraz więcej aut tu parkuje. Aż miarka się przebrała - tłumaczą protestujący.
Jednak właścicielka szkoły widzi to nieco inaczej. - Faktem jest, że protesty się zaczęły gdy zaczęliśmy rozbudowywać szkołę - mówi Małgorzata Wierzchowska. - Szkoła to całe moje życie. To nie jest klub nocny czy zakład ślusarski. Nie rozumiem więc całego konfliktu.
Są i bardziej radykalne głosy mieszkańców.
- Jedynym rozwiązaniem konfliktu jest zamknięcie szkoły - mówi jeden z sąsiadów. - To dzielnica mieszkalna a nie miejsce na jakikolwiek biznes.
Konflikt trwa i mediacja burmistrza spełzła na niczym. Sąsiedzi wnioskują o likwidację szkoły. Właściciele są zaskoczeni, że komuś może przeszkadzać edukacyjna działalność. Czy zatem wylejemy dziecko z kąpielą i szkoła zniknie z Zakopanego? •
Przemysław Bolechowski