Górale nie narzekają na zyski, choć tym razem majówka przyniosła mniej pieniędzy niż poprzednie.
Miniony weekend majowy należał do rekordowych. Nie tylko pod względem długości - takich tłumów w maju pod Tatrami nie pamiętają najstarsi górale. Szacuje się, że w szczytowym okresie na Skalnym Podhalu jednocześnie przebywało prawie 200 tysięcy turystów. Górale twierdzą, że mogło być gorzej choć nie ukrywają, że tegoroczna majówka była gorsza od poprzednich. A wszystko przez to, że najbogatsi klienci zamiast po tatrzańskich szlakach spacerowali po egzotycznych plażach.
Rezerwowali w ostatniej chwili
Już na kilka tygodni przed rozpoczęciem długiego majowego weekendu wiadomo było, że coś w tym roku dzieje się nie tak. Zazwyczaj wszystkie miejsca w zakopiańskich hotelach i pensjonatach były już zarezerwowane na kilka tygodni przed majówką . W tym roku wolne miejsca były do ostatniej chwili. To spowodowało, że górale z niepokojem i pesymizmem patrzyli na zbliżającą się majówkę. Co prawda bardzo źle nie było, ale powodów do euforii również nie ma. - Najwięcej rezerwacji mieliśmy tuż przed rozpoczęciem długiego weekendu - mówi nam Karolina Sobańska z Biura Podróży TRIP. - Ale generalnie już teraz możemy powiedzieć, że w porównaniu z ubiegłymi latami ta majówka była gorsza. Ruch turystyczny był o minimum kilkanaście procent mniejszy.
Co się stało? Jakie przyczyny spowodowały odpływ turystów z Podhala? - Zapewne przyczyniła się do tego długość tegorocznego weekendu - tłumaczy Sobańska. - Pod tym względem był na pewno rekordowy. Zapewne część osób postanowiła cały tydzień zamiast w naszym kraju spędzić za granicą. Podczas gdy w Zakopanem były wolne pokoje, to zabrakło miejsc na wycieczki do tak egzotycznych miejsc jak Egipt, Tunezja czy Wyspy Kanaryjskie. I stąd choć w części tak umiarkowane zainteresowanie Zakopanem.
Górale raczej zadowoleni
O ile więc właściciele hoteli czy pensjonatów nie są z tegorocznej majówki specjalnie zadowoleni, to zwykli górale twierdzą, że nie można narzekać. Choć oczywiście zawsze może być lepiej. - A było trochę ceprów - śmieje się Maria Tylkowa z zakopiańskich Krupówek. - Na początku ino chodzili, pytali i macali. Ale w końcu też i coś kupowali. Nie ma więc co za bardzo narzekać. Pewno, że czasem człowiekowi nerwy wysiadały, szczególnie przy warszawiakach, bo wiedzą wszystko najlepiej i ciągle pytają czemu tak bardzo drogo. Ale tak naprawdę przez te kilka dni dało się trochę zarobić na to, żeby spłacić długi po martwym sezonie i jakoś doczekać do lipca, gdy zaczyna się prawdziwy letni sezon turystyczny.
Górale więc za bardzo na brak dutków nie narzekają, choć (jak sami przyznają) bywały czasy, że turystów było więcej. - Było trochę luzu jeszcze na Krupówkach - przyznaje Maria Tylkowa. - Można jeszcze paru sporych turystów dopchać.
Narzekamy na tegoroczną majówkę a zapomnieliśmy jak to w maju było jeszcze parę lat temu. Moda na przyjazdy majowe pod Tatry zaczęła się nie tak dawno. - Sporo mieliśmy gości - ocenia burmistrz Janusz Majcher. - Może się mylę, ale wydaje mi się, że tylu turystów w Zakopanem jest jeszcze tylko w okresie sylwestrowym. Ja przez tych ostatnich kilka dni starałem się więc przeludnione Krupówki omijać. Nie ma co narzekać. Byli turyści, Zakopiańska Wiosna Jazzowa i Tatrzańska Majówka i myślę, że weekend był udany.
Skąd wzięło się mniejsze niż zazwyczaj zainteresowanie Zakopanem w czasie długiego majowego weekendu? Oby wynikało to tylko rzeczywiście z tego, iż majówka była prawie dziewięciodniowa i można było sobie w tym czasie zaplanować tygodniowe pobyty w Zakopanem. Jeśli bowiem mniejsza frekwencja spowodowana jest np. za wysokimi cenami pod Tatrami czy zbyt ubogą ofertą, to za rok może być jeszcze gorzej.
Przemysław Bolechowski