E-mail Hasło
» Załóż konto
» Zapomniałem hasła
Nowiny
 Przegląd prasy i nowin
   Zakopane
   Tatry
   Podhale
   Kultura
   Narty
Felietony
Opowiadania
Multimedia
Gastronomia
Fotoreportaże
Dziennikarze PPWSZ
Kalendarz imprez
Pogoda/kamery
Ogłoszenia
Forum dyskusyjne
Redakcja
 Reklama
Zakopane, Tatry, Podhale
E-mail
Hasło
» Załóż konto
» Zapomniałem hasła
Zakopane
 nawigacja:  Z-ne.pl » Portal Zakopiański

Podhale
Żeby się opłacało
 dodano: 24 Kwietnia 2007    (źródło: Dziennik Polski - www.dziennik.krakow.pl - 2007/04/24)
Bacowska brać przy ludźmierskiej studni (Fot. Anna Szopińska)

Unia owczarstwu nie pomogła.

Jak są owce - są oscypki, jest bundz, bryndza, żętyca. I ruch na halach. A jak nie będzie owiec, czyli naturalnego nawożenia i naturalnych "kosiarek", to trawa na łąkach wybuja, a potem uschnie, stwarzając zagrożenie pożarowe, zdążą się rozsiać chwasty, zagnieżdżą się szkodniki, rozplenią myszy.


O tym podhalańscy gazdowie wiedzą dobrze i woleliby takiego rozwoju wypadków uniknąć. Tym bardziej że kultywowanie pasterskiej tradycji to racja bytu i charakter regionu. Sytuacja owczarstwa w unijnej dobie jest teraz przedmiotem dużego niepokoju hodowców.

Owce co prawda w dobrej kondycji przetrwały zimę (bo też ominęły nas silne mrozy), wykoty dobrze przebiegły, bryndza cieszy się już unijnym certyfikatem, ale system unijnych dopłat wciąż nie gwarantuje opłacalności hodowli.

Dlatego, choć w obu powiatach - tatrzańskim i nowotarskim - zamiłowanie do owczarstwa bynajmniej nie ginie, liczebność stad spada. O latach, kiedy żyło tu 100 tysięcy owiec, trzeba zapomnieć. Niedawno jednak stabilną liczbą wydawało się 50 tysięcy matek. Teraz już jest ich niewiele ponad 40 tysięcy. Największych stad - liczących ok. 1300 sztuk - zostało zaledwie kilka. Dominują teraz przydomowe kierdle - po 100-150 owiec, z którymi bacowie nie wychodzą już dalej na hale.

Tatrzański starosta, Andrzej Gąsienica-Makowski, podczas Święta Bacowskiego w Ludźmierzu zapowiadał, że owczarska branża nie "odpuści" w boju o prawo bytu oscypka na unijnym rynku. Nadzieję upatrywał w tym, że przedstawiciele hodowców szturmują każdy szczebel władzy - począwszy od samorządu lokalnego przez województwo, po ministerstwa i Brukselę.

- Gdyby rzeczywiście gminy i powiaty jednomyślnie wystąpiły do rządu - może byłoby inaczej... - z większym sceptycyzmem mówi dyrektor biura Regionalnego Związku Hodowców Owiec i Kóz z siedzibą w Nowym Targu, Jan Janczy, sam zaprawiony w interwencyjnych "wycieczkach" do centralnych urzędów.

Sprawa opłacalności rozbija się bowiem o formułę dopłat rolniczych. Polska podpisała z Unią umowę na tzw. dopłaty uproszczone, podczas gdy owczarstwo wymagałoby dopłat bezpośrednich, takich, z jakich korzystają kraje alpejskie. Czy rzecz jest do "odkręcenia" - trudno powiedzieć, w każdym razie starosta Makowski przymierza się do zbierania podpisów pod petycją do marszałka Sejmu.

Przy wyeksportowanych przed świętami do Włoch 27 tysiącach jagniąt można szacować, że ok. 10 tysięcy sztuk "przychówku" zostało na Podtatrzu. Nie oznacza to jednak, iż hodowcy mogą je jeszcze z zyskiem sprzedać i jagnięcina pojawi się w masarniach. Mięso, które trafia do sklepu, musi przejść przez koncesjonowaną ubojnię, a takiej nie ma bliżej niż w Lesku. O tym, by wozić jagnięta do Leska, nikt na Podhalu nawet nie myśli. W Polsce obowiązują tak rygorystyczne wymogi, mimo że w innych krajach unijnych - jak przekonał się dyrektor Janczy - do zalegalizowania uboju wystarczy posiadanie obłożonego kafelkami pomieszczenia o powierzchni 1,5 razy 1,5 metra. Podhalańskie jagnięta zostaną więc niechybnie skonsumowane w gospodarstwach.

Najmniejsi hodowcy napotkali też na barierę finansową przy dostarczaniu jagniąt do punktów skupu. Wydanie świadectwa weterynaryjnego dla jednego jagnięcia (zgodnie z cennikiem Ministerstwa Rolnictwa) ma kosztować 2 zł 85 gr, lecz jednocześnie kwota za całą weterynaryjną usługę nie może być niższa od 45 złotych plus koszty dojazdu. Dlatego właściciel np. 2-3 jagniąt, który wzywa weterynarza w celu uzyskania świadectwa, musiałby za to zapłacić ok. 60 zł, czyli "pół jagnięcia".

Przyjechali jednak do górali na Święto Bacowskie owczarze z Istebnej, którzy chcą założyć grupę producencką dla całego Podkarpacia. Inicjatywa - na pewno warta zachodu. I "w kupie" zawsze więcej można przewalczyć. (ASZ)











«« Powrót do listy wiadomości


 Zapisz w schowku     Drukuj       Zgłoś błąd    1817





Jeżeli znalazłeś/aś błąd, nieaktualną informację lub posiadasz materiały (teksty, zdjęcia, nagrania...), które mogą rozszerzyć zawartość tej strony i możesz je udostępnić - KLIKNIJ TU »»

ZAKOPIAŃSKI PORTAL INTERNETOWY Copyright © MATinternet s.c. - ZAKOPANE 1999-2024