Skończyła się samowola samochodowa na Krupówkach.
Najpierw na tapetę poszły brudne misie, które namawiają ludzi do zdjęcia i żebrzący pies. Teraz przyszedł czas na załatwiające się na bruk konie dorożkarzy i rozprawienie się z krążącymi po Krupówkach samochodami. Miasto już nie chce mieć autostrady na deptaku.
- Nie może być tak, że każdy samochód może wjechać na Krupówki i między ludźmi krążyć - mówi wiceburmistrz Wojciech Solik. Władze chcą ukrócić zwłaszcza poruszanie się samochodów ochrony.
- Nie chcemy już więcej imponującego przejazdu ochrony przez całe Krupówki, z wystawionym tzw. zimnym łokciem za szybą - zaznacza Wojciech Solik. - To, że oni cały czas się poruszają po głównym deptaku, nie oznacza, że ludzie mogą czuć się bezpieczniej. Zgodnie z prawem, ochroniarze - widząc nawet jakąś bójkę na ulicy - nie mogą wysiąść z samochodu i interweniować.
Podobnie sprawa tyczy się firm cateringowych czy zaopatrzeniowych.
- Niech te samochody jeżdżą bocznymi ulicami przylegającymi do Krupówek, a nie jadą przez cały deptak od ulicy Nowotarskiej - dodaje wiceburmistrz.
Miasto już rozpoczęło rozmowy z firmami na ten temat.
- Liczę na to, że się dogadaliśmy i firmy ograniczą poruszanie się pojazdami po Krupówkach - zaznacza Wojciech Solik.
Jeżeli jednak do miesiąca sytuacja się nie zmieni, władze nie wykluczają podjęcia innych kroków.
- Gdyby sytuacja się nie poprawiła, to może nawet straż miejska i policja będą karać takich kierowców mandatami - zapowiada wiceburmistrz Zakopanego.
(łb)