Niekorzystne dla górali nowe przepisy.
- Nowe rozporządzenie ministra Leppera dotyczące dopłat obszarowych tzw. zwierzęcych może być początkiem końca owczarstwa na Podhalu - twierdzi Jan Janczy, dyrektor Biura Regionalnego Związku Hodowców Owiec i Kóz.
Nie pierwszy raz urzędnicy w Warszawie stworzyli przepis, który pasuje do większości obszarów kraju, z wyjątkiem specyficznych górskich terenów.
Od 15 marca obowiązuje rozporządzenie o tzw. płatnościach zwierzęcych. Dotyczy ono wyłącznie rolników, którzy mają łąki lub pastwiska. - Jest to słuszne założenie. Chodzi o to, żeby pieniądze nie szły na tzw. rolników z Marszałkowskiej - tłumaczy Janusz Stefaniak, kierownik powiatowego biura Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa z siedzibą w Czarnym Dunajcu.
Mianem "rolników z Marszałkowskiej" określa się przedsiębiorców, którzy kupili ziemię jako lokatę, by otrzymywać dopłaty, nie uprawiają jej jednak ani nie hodują zwierząt.
Rolnicy w tym roku będą mogli starać się o dopłaty obszarowe tzw. podstawowe oraz - m.in. - jeśli posiadają i grunty rolne i zwierzęta, o dopłaty "zwierzęce". Każdy, kto zamierza starać się o taką dopłatę, musi wykazać, że posiada działki rolne, a także, że w okresie od 1 kwietnia 2005 roku do 31 marca 2006, hodował odpowiednią do ilości swoich gruntów liczbę zwierząt-przeżuwaczy (owiec, bydła, kóz lub koni). Powinny być one w tym okresie wpisane do rejestru zwierząt gospodarskich lub rejestru koniowatych. Rolnik powinien posiadać przynajmniej 0,3 tzw. jednostki przeliczeniowej na hektar. Oznacza to, że w rejestrze musi wykazać minimum jedną krowę na hektar, lub - w przypadku owiec - 10 sztuk na 3 hektary. Do jednego hektara za owce rolnik otrzyma wówczas 100 euro.
- W naszym rejonie rolnicy posiadają przeważnie więcej zwierząt, dlatego przelicznik ten jest korzystny i hodowcy z niego skorzystają - uważa Tadeusz Morawa z powiatowego biura ARiMR z siedzibą w Czarnym Dunajcu. Innego zdania jest Jan Janczy. - Czasem hodowca ma i 200 owiec, ale tylko półtora hektara, a resztę ziemi dzierżawi, nie może więc wykazać się posiadaniem ziemi - mówi dyrektor Biura Regionalnego Związku Hodowców Owiec i Kóz.
Zarówno pracownik ARiMR, jak i Jan Janczy zgadzają się, że nowy przepis uderzy w baców. Wypasają oni nie tylko owce od hodowców, ale także własne zwierzęta. - Nie posiadają jednak ziemi, tylko ją dzierżawią, nie będą więc mogli starać się o dopłaty - mówi Tadeusz Morawa.
Obecnie wnioski rolnikom pomagają wypełniać ośrodki doradztwa rolniczego. W tym roku wypełnienie wniosku przez specjalistę jest odpłatne.
Tekst i fot. (AGN)